wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 20

***Courtney***
Stałam naprzeciwko gigantycznego lustra i patrzyłam na swoje odbicie. Moje kręcone włosy były idealnie związane w kucyk, ale parę kosmyków znajdowało się wokół mojej twarzy. Delikatny makijaż był idealnie nałożony na moją twarzy dając mi łagodny, prawie anielski wygląd. Stylista uczynił cuda jeśli chodzi o mój wygląd, jak na kogoś kto płakał i nie zmrużył oka przez całą noc, moje brązowe oczy były jasne i ładne.
Byłam ubrana w białą bluzkę z falbankami i wielkim brązowym paskiem na środku. Ubrałam też obcisłe jeansy które wyglądały drogo razem z moimi brązowymi drewniakami.
Patrząc w lustro byłam najszczęśliwszą, najspokojniejszą żyjącą dziewczyną, ale jak to się mówi, lustro może kłamać. W moim przypadku mówiło największe kłamstwo wszechczasów. 
Moje serce waliło w piersi i czułam jakby cały pokój kręcił się wkoło. Mogłam usłyszeć gwar wielu głosów, instrukcji, planów i pytań na raz. Jasne światła i dźwięki robiły jeszcze większe zamieszanie. Klaustrofobia zaczęła dawać się we znaki. Fala uczuć, z którą walczyłam tak mocno w końcu mnie złapała i miała zamiar udusić.
Coś podskoczyło mi w żołądku i bez namysły pobiegłam do łazienki. Otworzyłam drzwi i rzuciłam się na ziemię przy lśniącej, czystej toalecie--tylko dla najlepszych celebrytów którzy mieli spłonąć lub mieć wypadek. Ściskałam białe, porcelanowe boki i zwróciłam śniadanie, które faktycznie jadłam dość niedawno.
Kiedy skończyłam podeszłam do zlewu i odkręciłam kran. Ku mojemu zaskoczeniu odkręciłam go za bardzo niż tego chciałam i woda obryzgała moją koszulkę.
- Cholera - mruknęłam biorąc trochę papierowych ręczniczków i zaczęłam wycierać koszulkę, tylko czyniąc to jeszcze gorszym. Teraz będę musiała wyjaśnić już dość krytycznym ludziom jak zniszczyłam top którego cena prawdopodobnie jest tak długa jak mój numer telefonu.
Całe moje ciało trzęsło się kiedy czułam jak łzy wypływają z mojego serca i oczu. Przełknęłam łzy w obawie, że zniszczę dodatkowo mój makijaż.
Czym sobie na to wszystko zasłużyłam? Co takiego zrobiłam? Całe moje życie osądzano mnie i mną gardzono. 
Nigdy nie byłam wystarczająco dobra i nigdy nie będę.
Mój umysł odtworzył wspomnienia z dzieciństwa.

~flashback~

Byłam w 3 klasie i spędzałam tygodnie ciężko pracując nad obrazem na szkolny konkurs artystyczny.

Malarstwo nigdy nie było moją mocną stroną i nie sprawiało mi ono nawet większej frajdy, ale było to wydarzenie na które wybierali się moi rodzice i nic, absolutnie NIC nie było dla mnie ważniejsze niż sprawienie by byli ze mnie dumni.
Więc, pracowałam godzinami by wyszło mi jak najlepiej.
Nareszcie, dzień konkursu nadszedł, a ja nigdy nie byłam tak podekscytowana.
Moi rodzice większość swojego czasu spędzali w pracy, będąc politykami jednak przyszli, i to się liczyło.
Czas na ogłoszenie wyników przez jurorów nastał więc usiadłam obok Hannah by posłuchać.
Nie spodziewałam się, że cokolwiek wygram, ale nadal byłam ciekawa czy mogłabym to być ja.
Robiłam tylko "oohed" i "aahed" i patrzyłam jak wiele dzieci było nagradzanych nagrodami i wstęgami.
Na samym końcu ceremonii wręczenia nagród, byłam zaskoczona kiedy wyczytano moje nazwisko, przyznając mi wyróżnienie.
Hannah i ja zaczęłyśmy skakać wkoło i piszczeć ze szczęścia. Obróciłam się do moich rodziców z wielkim uśmiechem na twarzy, ale od razu zniknął, bo oni patrzyli w inną stronę.
- Lepiej już pójdę - powiedziałam do Hannah, a ona skinęła głową mówiąc, że zobaczymy się jutro.
Tego wieczoru kiedy wróciliśmy do domu, usiadłam na podłodze podziwiając złotą gwiazdę w rogu mojego obrazu, kiedy moi rodzice weszli do środka.
- Fajne, nie? - zapytała przebiegając palcami po gwiazdce.
- Raczej żenujące _ mama mruknęła pod nosem.
- NIGDY więcej nie rób z nas takich durni - syknął mój ojciec.
- C-co masz na myśli? - wymamrotałam w szoku.
- Rodzina Sparksów nie zalicza "wyróżnienia" jako sukcesu. Powinnaś dostać nagrodę, a nie jakąś naklejkę - mama wypluła te słowa.
- Starałam się jak najlepiej mogłam... - szepnęłam słabo.
- Nic do mnie nie mów, Missy - warknęła.
- Ale tak było - mój głos się załamał.
Tata surowo zabrał obraz z podłogi.
- Cóż, Twoje "najlepiej" nie jest wystarczająco dobre - warknął po czym rozerwał obraz na moich oczach.
- Nie - jęknęłam, chcąc pobiec i mu to zabrać.
- Nauczysz się, że jeśli coś robisz masz wygrać niezależnie jakim kosztem i że bycie "wyróżnionym" to nie znaczy wygranym - rozerwał całą moją ciężką pracę na strzępy i rzucił kawałki we mnie. Małe cząstki obrazu spadały obok jak konfetti.
Siedziałam na środku podłogi szlochając i przykładając każdy kawałek obrazka do piersi, po czym położyłam się na podłodze. Płakałam tak długo aż zasnęłam i zostałam w tej pozycji do następnego ranka, aż przyjechała niania.

~end of flashback~

Nawet teraz kiedy o tym myślę boli mnie serce. Żadne z moich rodziców nigdy nie robiło mi fizycznej krzywdy, ale zadawali mi mnóstwo psychicznego bólu. Aż do momentu kiedy modliłam się, że któreś z nich mnie uderzy bym mogła to komuś pokazać, lecz na słowny i emocjonalny ból nie ma żadnego dowodu. Jeśli próbowałabym komuś cokolwiek powiedzieć, rodzice by się tego wyparli, a ludzie uznaliby mnie za złe dziecko. Nie mogłam nic zrobić, oni zawsze wygrywali, a ja przegrywałam.

Westchnęłam tracąc nadzieję na uratowanie bluzki więc po prostu wyszłam z łazienki. Natychmiast zostałam powitana krzątaniem się każdego człowieka przygotowującego się do wielkiej konferencji prasowej.
Rozejrzałam się widząc mnóstwo pięknych ciemnoskórych kobiet. Stella, moja prywatna asystentka i stylistka zaczęła mamrotać coś po francusku i zabrała do jakiegoś nieznanego mi miejsca.
Zaczęłam szukać wzrokiem Justina ale nigdzie go nie widziałam. Tak naprawdę nie widziałam go od kiedy tu przyjechaliśmy, jakoś o 4:30 rano.
Stella zaciągnęła mnie do garderoby i zaczęła przeglądać szafę z ubraniami.
Obróciła się by na mnie spojrzeć i powiedziała coś, ale nie miałam pojęcia jak posklejać to co mówiła.
Justin nauczył mnie jak powiedzieć parę słów po francusku więc zaczęłam zastanawiać się jak powiedzieć "nie rozumiem".
- Je ne comprends pas - spróbowałam.
Kobieta powtórzyła wszystko co mówiła wcześniej i zauważyłam, że nie miała pojęcia, że nie rozumiem francuskiego.
- Je parle pas français - zająknęłam się. Wiedziałam, że każde słowo wymawiam źle ale miałam nadzieję, że zrozumie co chce powiedzieć.
Przez moment wyglądała na zmieszaną ale skinęła. 
- Nie wiesz co mówię, prawda? - zapytała.
- Nie, przepraszam - lekko się zarumieniłam.
- Nie, nie, to ja przepraszam - uśmiechnęła się do mnie 
- Po prostu mówiłam, że mogłabyś zmienić koszulkę najszybciej jak to możliwe, a następnie Scooter chciałby z tobą pomówić.
- Och - skinęłam biorąc z jej rąk identyczną bluzkę jaką miałam na sobie 
- Dobrze, dziękuje. To zajmie mi tylko minutkę.
Stella zniknęła w jednej chwili, zostawiając mnie samą bym mogła się przebrać.
Rozpięłam bluzkę odsłaniając mój stale rosnący brzuch i uśmiechnęłam się. Moje wspomnienia powędrowały do wieczoru kiedy spłodziliśmy Baby Bieber.

~flashback~ 

Justin i ja staliśmy cali przemoczeni od deszczu i śmialiśmy się na progu domku na plaży który zamówił dla nas Justin. Właśnie walczył z kluczami, nie wiedząc który otworzy drzwi.

- Który to? - zachichotał, próbując z kolejnym - Chyba przemokniemy do kości
- Już przemoknęliśmy - zauważyłam z uśmiechem.
W końcu, Justin znalazł prawidłowy klucz i otworzył drzwi.
- Witaj w pałacu, księżniczko - powiedział z seksownym, udawanym brytyjskim akcentem po czym się skłonił.
Zaśmiałam się również się kłaniając po czym weszłam do środka, było ciemno. Jedyne światło dawała lampa uliczna. 
- Dziękuje Ci, królu Bieber - skopiowałam jego akcent, ale mi nie wyszło.
- To NIE brytyjski akcent - Justin się zaśmiał - Myślę, że powinnaś zostać przy swoim akcencie, kochanie.
- Akcencie? - zapytałam przechylając głowę na bok - Jakim akcencie? Ludzie z Chicago nie mają akcentu.
- Owszem, mają - Justin zachichotał i zamknął za nami drzwi. Wszystko stało się intensywnie czarne.
- Gdzie są światła? - zapytałam jeżdżąc ręką po ścianie w poszukiwaniu jakiegoś włącznika.
- Nie wiem, ale podoba mi się jak jest tak ciemno - Justin szepnął. Obróciłam się i zauważyłam, że nasze ciała są jedno przy drugim - Musimy czuć się nawzajem - kontynuował uwodzicielsko. Jego ciepły oddech ogrzewał moje usta kiedy przysłonił je swoimi i zaczął całować mnie z pasją.
- Je t'aime - szepnął mi do ucha po czym jego ręce zjechały na dół, lądując na moich biodrach.
Uśmiechnęłam się do siebie. Kiedy mówił po francusku brzmiał tak gorąco.
- Co to znaczy? - zapytałam.
- Kocham Cię - powiedział delikatnie.
- Też Cię kocham - odpowiedziałam - Ale teraz, naprawdę musimy znaleźć światła.
Zaczęłam iść do przodu i poczułam jak moje nogi się splątują co spowodowało, że twardo upadłam na podłogę.
- Ow! - pisnęłam.
- Courtney! - usłyszałam zmartwiony głos Justina - Nic Ci nie jest?
- Tak myślę - powiedziałam zanim zaczęłam próbować wstać.
- Nie wstawaj - powiedział - Poczekaj kilka minut aż Twoje oczy przyzwyczają się do ciemności.
Skinęłam głową, ale zorientowałam się, że przecież mnie nie zobaczy - Okej.
Po krótkiej chwili moje oczy przyzwyczaiły się do panującego mroku i zobaczyłam, że potknęłam się o kabel od lampy. Wstałam i włączyłam lampę, delikatne światło wypełniło pokój.
Rozejrzałam się wokół, aby zobaczyć pluszowe kanapy ulokowane wokół kominka, który aż się prosił żeby go rozpalić. Wszędzie postawione były muszelki. To wyglądało niesamowicie.
Poczułam jak silne ręce owijają się wokół mojej talii - Podoba Ci się? - Justin zapytał.
- Jest pięknie - szepnęłam, obracając się by spojrzeć mu w oczy--te niesamowite czekoladowe oczy - To musiało kosztować fortune. Zapłacę moją część...
Justin przerwał mi pocałunkiem.
Nagle poczułam chłód na swoich plecach i zadrżałam przerywając tym samym pocałunek.
- Zimno tu - zauważyłam.
Justin skinął głową - Tak, masz rację. Może weźmiemy prysznic, a potem rozpalę w kominku?
- My? - zapytałam.
Justin lekko się zaczerwienił - Źle to powiedziałem - przygryzł wargę - Są dwa prysznice i sypialnie. Twoja jest po tej stronie, a moja tam - powiedział wskazując na przeciwległą stronę małego domku.
- Och, okej - zachichotałam spoglądając w dół - Więc idę wziąć prysznic.
Skinął głową - Tak, ja też.
Weszłam do środka eleganckiej łazienki i włączyłam wodę w prysznicu. Zdjęłam moją mokrą sukienkę i bieliznę i weszłam do środka.
Pozwoliłam zmysłowo gorącej wodzie spływać po mojej skórze. Skrzywiłam się lekko przez kłujące uczucie gwałtownie zmienionej temperatury.
Kiedy zaczęłam się myć moje myśli powędrowały do wspomnień kiedy Justin mnie dotykał i sposobie w jaki jego usta spoczywały na moich. Był zawsze taki delikatny w stosunku do mnie--taki słodki i kochający. Nigdy nie sprawił że czułam się źle, mogłam robić czego tylko chciałam. Zawsze sprawiał, że czułam się kochana i potrzebna. Kiedy tylko miałam jakieś wątpliwości patrzył mi prosto w oczy i mówił, że jestem najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Najlepsze w tym wszystkim było to, że on naprawdę tak uważał.
Wyszłam spod prysznica i owinęłam wokół siebie miękki ręcznik. Wytarłam się i poszłam przez hol do sypialni. Otworzyłam drzwi i zorientowałam się, że to nie sypialnia i znajduje się tu tylko mała kanapa, telewizor i stolik do kawy. Pomimo tego moja walizka tu leżała czekając na mnie. Szybko ubrałam się w różowy, jedwabny szlafrok i ubrałam kapcie.
Wróciłam z powrotem do głównego pokoju, w kominku się paliło. Uśmiechnęłam się do siebie po czym poszłam dalej aż na drugą stronę domku. Zapukałam do drzwi kiedy znalazłam sypialnie.
- Wejdź - Justin zawołał.
Podniósł głowę by na mnie spojrzeć, a jemu delikatnie opadła szczęka.
Odwróciłam wzrok zawstydzona - Wiem, że mam okropną figurę - przygryzłam wargę.
Spojrzałam z powrotem zaskoczona, że Justin idzie w moją stronę.
- Nie, wyglądasz cudownie - powiedział i delikatnie zabrał niesforny kosmyk za moje ucho. Wzrok Justin utkwił na moich ustach.
- Ee, nie chcę Cię fatygować ale w moim pokoju nie ma łóżka - powiedziałam - Nie mam nic przeciwko spaniu na kanapie ale pomyślałam, ze może chciałbyś wiedzieć zanim zapłacisz za dwa pokoje.
Justin powoli spojrzał mi w oczy i wiedziałam, że nie słyszał ani jednego słowa które właśnie powiedziałam. Jego brązowe oczy patrzyły na mnie w sposób jakiego nie znałam ale to spojrzenie ogrzewało mnie od stóp do głów. Moje serce zaczęło bić trochę szybciej i poczułam jak moje policzki farbują się na czerwono kiedy ponownie odwróciłam wzrok.
Justin powoli podniósł mój podbródek i wziął moją twarz w ręce po czym mnie pocałował. Na początku był to powolny i delikatny pocałunek ale zaczął stawać się bardziej agresywny i namiętny. 
Wplątałam moje palce w jego włosy kiedy przyciągnął mnie bliżej starając się pogłębić pocałunek.
Mogłam poczuć jego język starający się o wejście więc uległam. Walczyliśmy o dominację ale w końcu pozwoliłam mu przejąć kontrolę.
Ręce Justina spoczęły na moich biodrach i podniósł mnie z ziemi. Owinęłam wokół niego swoje nogi kiedy zaczął iść tyłem w stronę łóżka i się na nim położył tak, że byłam teraz na nim okrakiem. Nasze usta ani na chwilę się nie rozdzielały, a Justin przerzucił nas tak, że teraz on był na górze.
Przerwał nasz pocałunek, a jego usta zaczęły wolniutko błądzić po mojej szyi. Delikatnie ssał różne miejsca aż wylądował tuż nad moim obojczykiem przez co wysyłał przytłaczającą rozkosz po całym moim ciele.
Z moich ust wydobył się jęk kiedy Justin zaczął skubać moją skórę. Nigdy nie zaszliśmy tak daleko, ale nie chciałam by to się skończyło.
- Och skarbie - wydyszałam.
Justin wydawał się być zadowolony z mojej reakcji, a jego usta wróciły z powrotem do moich. Jego dłonie szybko pracowały nad odwiązaniem kokardki na szlafroku, kiedy mu się udało podniósł moje plecy przez co szlafrok zsunął się lekko z moich ramion.
Zdecydowałam, że teraz była moja kolej by przejąć ponownie inicjatywę. Jednym, szybkim ruchem sprawiłam, że znów ja byłam na górze. Odsunęłam się podczas pocałunku i zaczęłam składać delikatne pocałunki na jego klatce, a jednym palcem przejechałam po jego tatuażu.
Justin zaczął ciężej oddychać - Courtney - wydyszał.
Uśmiechnęłam się do siebie i powtórzyłam ten sam szlak zmierzając z powrotem do jego ust i ponownie wplotłam palce w jego miękkie, brązowe włosy.
Justin schylił się i podniósł mój jedwabny szlafrok i go zdjął powodując, że dreszcze spływały w dół moich pleców kiedy unosiłam się nad nim w samym staniku i bieliźnie. Przerzucił nas raz jeszcze.
Jego oczy bezwstydnie błądziły po moim ciele, a ja czułam jak cała płonę.
- Miałam zamiar nad tym popracować....- mój głos się załamał.
- Dlaczego zawsze to robisz? - Justin zapytał delikatnie przejeżdżając delikatnie ręką po mojej skórze.
- Robię co?
- Krytykujesz siebie - powiedział.
Patrzyłam na niego obojętnie. Nie byłam pewna co powiedzieć.
Westchnął. 
- Chciałbym żebyś zobaczyła siebie taką jak ja Cię widzę.
- A jaką mnie widzisz? - zapytałam spoglądając na niego.
- Jako najcudowniejszą. najfantastyczniejszą. najpiękniejszą. najsłodszą. najbardziej utalentowaną. najseksowniejszą. - całował mnie pomiędzy każdym słowem - Kobietę na świecie - zachichotał i spojrzał na mnie z uczuciem - Kocham Cię Courtney Sophia Sparks.
- Też Cię kocham Justinie Drew Bieber - szepnęłam ze łzami w oczach.
Zaczęliśmy się całować, szepcząc do siebie czułe słówka.
Czułam jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej, z pasji i miłości kiedy zdejmowałam jego bokserki, a palce Justina ostrożnie odpinały mój stanik i powoli zsuwały moje majtki, następnie ustawił się pomiędzy moimi nogami.
Spojrzałam na Justina i zauważyłam w jego oczach niepewność. Zawsze był tak pewny siebie, rzadko się zdarza widzieć go tak niepewnego.
Przygryzł wargę.
- Bardzo Cię kocham Courtney. Nie chce zrobić Ci krzywdy - powiedział - Nie musimy tego robić - delikatnie musnął moje włosy - Nie chce byś czuła presję i robiła cokolwiek nie będąc gotową. Wiesz o tym prawda?
Powoli skinęłam głową.
Słyszałam od moich koleżanek z klasy które przeżyły już swój pierwszy raz, że on boli ale większość z nich powiedziała, że ich chłopacy nie myśleli o tym dwa razy i po prostu mówili im by się dostosowały. Myśl, że Justin się przejmował i bał, że będzie mnie bolało sprawiała, że pragnęłam go jeszcze bardziej.
- Wiem o tym, ale chcę to zrobić - zapewniłam go.
- Będę tak delikatny jak tylko potrafię i zrobię to tak wolno jak tego potrzebujesz, obiecuję - powiedział i pocałował mnie w czoło - Kocham Cię skarbie.
- Je t'aime.
 
~end of flashback~

Ta noc była i prawdopodobnie będzie najpiękniejszą w całym moim życiu. Nigdy nie czułam się bardziej kochana i potrzebna.

Nie zdawałam sobie sprawy, że nasz akt miłości i wzburzone młodzieńcze hormony mogą stworzyć nowe życie, ani że kilka miesięcy później będziemy musieli bronić się przed całym światem w telewizji.
Westchnęłam zapinając guziki nowej, czystej bluzki i wyszłam z garderoby.
Zaczęłam się rozglądać za Stellą ale nigdzie jej nie widziałam. Poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach więc podskoczyłam.
- Aaa! - krzyknęłam.
- Przepraszam kochanie, nie chciałem Cię przestraszyć.
Obróciłam się i zobaczyłam Justina. Jego oczy pełne były od rozbawienia.
- Jak możesz żartować w takiej sytuacji? - zapytałam go.
- Jakiej sytuacji? - zapytał, opierając się spokojnie o ścianę.
- To jest dla ciebie jak zgiń albo przeżyj! - poczułam jak moja dolna warga drży podczas mówienia.
- Chodź tutaj - Justin przyciągnął mnie do siebie, odetchnęłam czując zapach jego wody kolońskiej.
- O czym my wtedy myśleliśmy? - szepnęłam.
- No cóż, nie wiem o czym ty ale jedyne o czym ja myślałem to to jak bardzo Cię kocham i jak bardzo pragnę byśmy byli na zawsze razem - powiedział. 
- Fakt, że zaszłaś w ciąże nie zmienił tego co wtedy czułem ani tego, że zrobiłbym to wszystko jeszcze raz - przerwał - Żałujesz tego?
Myślałam nad tym przez chwilę i wszystkie moje wspomnienia przemykały mi przez głowę. 
- Nie - szepnęłam - Też bym to wszystko ponownie zrobiła.
Justin się uśmiechnął powoli podnosząc mój podbródek i złożył ciepły pocałunek na moich ustach. Poczułam mrowienie w głowie, a potem w dół aż do palców u stóp, natychmiast potwierdzając, że oddałabym dziewictwo Justinowi w mgnieniu oka jeśli byłabym w takiej sytuacji ponownie.
Oboje mozolnie się od siebie odsunęliśmy i szepnęliśmy zgodnie 
- Je t'aime.
Usłyszeliśmy jak ktoś odchrząka i obróciliśmy się by ujrzeć Scootera stojącego z małym uśmiechem na twarzy.
- Chciałem wam tylko powiedzieć, że wchodzicie za 5 - powiedział i zaczął prowadzić nas w stronę drzwi - I oczywiście pamiętajcie że nie musicie odpowiadać na żadne niewygodne pytania.
Oboje skinęliśmy głowami rozumiejąc kiedy jacyś ludzie przygotowywali dla nas mikrofony.
- A i powodzenia! - uśmiechnął się.
- Dzięki stary - Justin zrobił z nim jakiś dziwny uścisk dłoni.
- To wiele dla nas znaczy! - dodałam z uśmiechem.
Patrzyłam jak Scooter znika w tłumie ludzi. Moje serce znów zaczęło mocno bić i czułam jakbym miała zaraz zemdleć.
- Czy wyglądam dobrze? - zapytałam Justina - Och, pewnie wyglądam jak brzydkie kaczątko - denerwowałam się patrząc na swoje ubranie.
Justin pocałował mnie w szyję. 
- Wyglądasz nieziemsko skarbie.
Poczułam, że się rumienie, a Justin ścisnął delikatnie moją dłoń.
Kiedy moi rodzice wykopali mnie z domu za zajście w ciąże pomyślałam, że to oni znów wygrali, a ja przegrałam. 
Teraz, wiedziałam, że to oni są przegranymi, a ja odniosłam sukces.
Miałam wspaniałego chłopaka, który naprawdę mnie kochał i cudowne dziecko, które niedługo się pojawi. Oczywiście to nie szczyt marzeń, zajść w ciążę w wieku 16 lat ale byłam szczęśliwa, że to Justin jest tym z którym przechodzę przez to wszystko.


~*~

Jacy oni są cudowni jeju.

No więc oto jest nowy rozdział, wiem, że baaaaardzo długo na niego czekaliście, ale w poprzednim poście wszystko wyjaśniłam, jeszcze raz was bardzo przepraszam i mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta to opowiadanie.
Nowe rozdziały na pewno nie będą pojawiać się po tak długim czasie jak ten, ale nie wiem jak będzie, jak już mówiłam jestem w ostatniej klasie gimnazjum i teraz muszę skupić się przede wszystkim na nauce. Musicie mnie zrozumieć.

Zmieniłam user na twitterze z @BieberrHeaven na @kidraxu

Kocham was i liczę na komentarze pod rozdziałem.
Do następnego! 


Jeśli chcesz byś informowana/y o nowych rozdziałach na twitterze, zapisz swój user tu ----> KLIK


4 komentarze:

  1. mega rozdział ily <3333333333333

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski ! *.*
    Nie mogę doczekać się nexta! Jesteś niesamowita ! :*
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaa *__* Naprawdę tak bardzo cieszę się, że coś dodałaś. Ten rozdział jest taki cudny, bardzo miło się go czytało, świetnie przetłumaczony x :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wciąż czekając na coś "lepszego" może ominąć Cię naprawdę coś wspaniałego.

    Fikcja miesza się z rzeczywistością, czy to już ob­ja­wy schizofrenii?
    http://i-wont-tell-if-you-want.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń