wtorek, 29 kwietnia 2014

PRZECZYTAJCIE KONIECZNIE!!!

Przykro mi to pisać, ale autorka tłumaczenia napisała mi, że przez przypadek usunęła rozdziały ze strony, niestety nie zapisałam ich sobie na komputerze (nie zlinczujcie mnie za to, proszę) także nie wiem co z dalszym tłumaczeniem, póki co rozdziałów nie ma więc nie będzie ich też tutaj, proszę o zrozumienie. 

Wasza @hejkabizzle

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 21

***Justin***
- Dobrze moi drodzy! Mamy małą zmianę w harmonogramie. Jest trochę usterek które musimy naprawić zanim wejdziemy na żywo, więc zajmij się w tym czasie fanami, dobrze?
- Pewnie Scooter, nie ma problemu - skinąłem głową. Mój głos niczego nie pokazywał, ale tak naprawdę bałem się.
Byłem łamaczem nastoletnich serc. Moją pracą było sprawienie by dziewczęta omdlewały na mój widok i marzyły o wyjściu za mnie. Dlatego zawsze utrzymywałem mój związek z Courtney w tajemnicy. Nie dlatego, że nie chciałem by świat wiedział o miłości mojego życia, ale dlatego że nie chciałem poddawać jej naciskom nienawiści która z pewnością by nadeszła wraz ze świadomością, że była ona moją dziewczyną.
- Jesteś gotowa? - zapytałem jej.
Jej twarz wyrażała spokój i swobodę, ale jej brązowe oczy mówiły mi, że była zdenerwowana. Bez wątpienia odziedziczyła swoje umiejętności ukrywania uczuć z konieczności. Jestem pewien, że ciężko jej było dorastać w publicznym politycznym świecie.
Pocałowałem ją delikatnie w czoło, a ona westchnęła.
- Zróbmy to - sapnęła.
Ścisnąłem jej dłoń i odetchnąłem głęboko i oboje przeszliśmy przez ogromne, podwójne drzwi.
Weszliśmy do pomieszczenia zapełnionego przez media i ku mojemu zaskoczeniu--fanów.
Fotografowie i Beliebers natychmiast wyjęli swoje aparaty i zaczęli robić zdjęcia jak szaleni. Moglibyście wziąć nas za prezydenta Obame lub coś takiego. Oboje uprzejmie się uśmiechnęliśmy i pomachaliśmy.
- Justin! Courtney! Tutaj! - Courtney i ja obróciliśmy się i zobaczyliśmy wysoką dziewczynę z blond lokami, stojącą w kącie, w odstępie od fanów. Ona i mała dziewczyna, która wyglądała dokładnie jak ona ubrane były w fioletową koszulkę z napisem "I <3 Jourtney"--cokolwiek to znaczy.
Courtney spojrzała na mnie, a ja skinąłem głową.
Uśmiechnęła się zbliżając się do nich. Widać było że mimo jej nieśmiałego usposobienia odziedziczyła jakieś polityczne umiejętności by docierać do ludzi.
- Gracie - dziewczynka pospiesznie szepnęła.
- Joy - jej mama odezwała się.
- Piękne imiona! Ja jestem Courtney, a to jest Justin - wskazała na mnie, a ja zachichotałem.
- Wiemy! - uśmiechnęła się - Kochamy was - spojrzała na mnie - Obojga. Naprawdę. Jourtney to najsłodsza para na świecie!
- Och, więc to oznacza to co macie na koszulkach? - zapytałem.
Spojrzała w dół na swoją koszulkę i pokiwała głową - Tak, kiedy złączy się ze sobą Courtney i Justin powstanie Jourtney.
- Coś jak "Brangelina"? - Courtney zapytała lekko przechylając głowę na bok.
Joy skinęła - Uhm, to słodkie, prawda?
Courtney uśmiechnęła się - Kreatywne.
- Czy ja i Gracie możemy zrobić sobie z wami zdjęcie? - wyjęła aparat.
- Oczywiście - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Courtney i ja przybliżyliśmy się do nich i wyciągnąłem aparat.
- Wszyscy gotowi?
Skinęły głowami.
Policzyłem do trzech i zrobiłem zdjęcie.
- Podoba się wam? - zapytałem i pokazałem im zdjęcie.
- Jest idealne - Joy uśmiechnęła się, a jej oczy wypełniły się łzami - Chciałam żebyście wiedzieli, że wspieram was w każdej sytuacji. Miałam tylko 15 lat kiedy zaszłam w ciąże z Grace. Mój chłopak mnie zostawił i wiele ludzi patrzyło na mnie z odrazą, jesteście dla mnie inspiracją.
Courtney bardzo mocno ją przytuliła - Nie, to TY jesteś inspiracją dla nas - powiedziała do niej - Mam nadzieję, że uda mi się być taką jak ty.
- Dziękuję - Joy się uśmiechnęła - Cieszę się, że mogłam was poznać.
- My też się cieszymy - powiedziałem.
- Cześć! - Courtney ostatni raz przytuliła Joy i Grace, a one zajęły miejsca przed konferencją prasową, która właśnie miała się zacząć.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się - To dlatego tak kochasz to co robisz, prawda? - zapytała.
Skinąłem - Nie ma nic wspanialszego niż sprawianie, że czyjś dzień staje się lepszy.
Delikatnie się uśmiechnęła, a potem skupiła swoją uwagę na fanach "Jourtney" którzy się zebrali.
Uśmiechaliśmy się, robiliśmy zdjęcia, rozmawialiśmy z tak wieloma jak tylko mogliśmy, do czasu aż Scooter oznajmił, że musimy wrócić za kulisy, bo konferencja prasowa niedługo się zacznie.
Poczułem jak mój żołądek znów się ściska. Może i mieliśmy poparcie kilku fanów ale co z resztą Beliebers i mediami? Co oni pomyślą?
Przełknąłem ślinę i pomachaliśmy fanom na pożegnanie po czym wróciliśmy za kulisy gdzie zebrała się moja własna publiczność, mama, tata i dziadkowie.
- Cześć wam! - powiedział Scooter kiedy nas zobaczył - Zaczynamy za pare minut ale najpierw powinniście z kimś pogadać, czeka w garderobie Justina.
- Naprawdę? - zapytałem.
Skinął głową.
Spojrzałem na Courtney ale jej twarz odzwierciedlała moją, zagadkowe spojrzenie, wchodziliśmy na górę, przez hol aż do garderoby.
Otworzyłem drzwi i zobaczyłem dwie nieznajome twarze, ale Courtney zaparło dech ze zdziwienia.
- Gramps? Mimi? - zapytała - Co wy tu robicie?
Uśmiechnęli się gdy ją zobaczyli.
- Hej kochanie - powiedziała kobieta, którą Courtney nazwała Mimi. Jej ręce otworzyły się szeroko by Courtney ją uściskała. Była śliczną, szczupłą kobietą ubraną jak w latach 60-tych i na kobiętę z tych lat wyglądała. Utrzymywała atmosferę bogactwa, ale i życzliwości.
- Jak się miewasz? - zapytał mężczyzna, który prawdopodobnie był mężem Mimi. Wyglądał na podobny wiek co Mimi. Był wysoki, przystojny i muskularny jak na meżćzyznę z swoim wieku. Pachniał miętową gumą do żucia i kawą. Jego oczy uśmiechały się kiedy mówił.
- Całkiem dobrze - Courtney przytuliła ich obu, a łzy wypełniły jej oczy kiedy się uśmiechnęła - Nie mogę uwierzyć, że tu jesteście! Och i gdzie moje maniery - zachichotała - To mój chłopak, Justin. Justin to moi dziadkowie Ethan i Eleanor Sparks - jej oczy świeciły się jakby stała przy choince. Dobrzey było widzieć kogoś z jej rodzicy kto dla odmiany sprawiał, że była szczęśliwa.
- Miło państwa poznać - potrząsnąłem ręką jej dziadka.
- Dobrze opiekowałeś się moją wnuczką? Nie muszę tego sprawdzać, prawda?
- Tak, proszę pana. To znaczy, nie, proszę pana - zająknąłem się.
Courtney się uśmiechęła - Nie martw się dziadku, jest dla mnie dobry - zachichotała.
- On tylko sobie żartuje - powiedziała jej babcia i mnie przytuliła.
- Oh - sapnąłem.
- Ma rację, tylko żartowałem - zaśmiał się - Też miło Cię poznać synu.
Uśmiechnąłem się szeroko.
- Poznaliście już reszte? - Courtney zapytała.
- Oh tak - Eleanor skinęła głową - Wszyscy są bardzo mili.
- Powiedziałem Twojemu dziadkowi, że powinniśmy wybrać się razem na ryby - Ethan zwrócił się do mnie.
- Jestem pewien, że jest zachwycony - kiwnąłem głową.
Courtney ponownie się uśmiechnęła, a następnie ponownie ich przytuliła - Skąd wiedzieliście, że tu jestem?
- Cóż, Twój dziadek miał grać w turnieju golfowym, ale zobaczył ten okropny reportaż w Entertainment Tonight i dowiedzieliśmy się, że dziś ma być konferencja prasowa - urwała - Czy to prawda? Jesteś w ciąży?
Courtney przygryzła wargę i spojrzała w dół ze wstydem po czym lekko pokiwała głową - Jesteś zła Mimi?
- Nie - jej babcia pokręciła przecząco głową - Trochę rozczarowana, ale nie jestem zła - uśmiechnęła się czule.
- A ty dziadku? - Courtney zapytała.
- Jeszcze nie oszalałem. Dzieci są darem od Boga! Nie można być w takiej sytuacji złym - powiedział - Tak naprawdę to jestem z Ciebie dumny.
- Dumny? - Courtney powtórzyła za nim.
Skinął głową.
- Tak, jestem z Ciebie dumnym za bycie tak odpowiedzialną - powiedział - I z Ciebie też, za bycie przy niej - powiedział do mnie.
Oboje uśmiechnęliśmy się z wdzięcznością.
- Dziękuję wam, nawet nie macie pojęcia jak wiele to dla mnie znaczy.
- Jestem zdziwiona, że Twoi rodzice nam nic nie powiedzieli - Mimi powiedziała.
Courtney przełknęła ślinę - Tak, um, oni nas nie wspierają w tym wszystkim.
- Co masz na myśli? - dziadek zapytał.
- Nie chcą mieć z nami nic wspólnego - Courtney westchnęła - Wyrzucili mnie z domu.
- Oh, moje biedactwo - Mimi zagruchała - Powinnaś była do nas zadzwonić. Wiesz, że wzięlibyśmy Cię do siebie.
- Nie pozwolili mi.
- Widzę, że będę musiała poważnie porozmawiać z moim synem - Mimi pokręciła głową - Już się nie martw, Mimi tu jest. Mam zamiar Cię rozpieszczać tak jak zawsze to robiłam.
Dziadek zachichotał - Jestem pewien, że czekają tam na was.
- Oh, racja, prawie zapomniałam - Courtney pokiwała głową.


~*~


Drogi Boże
Dziękujemy za każde dane nam błogosławieństwo. Dziękujemy za pozwolenie dziadkom Courtney dotrzeć tutaj bezpiecznie i bardzo chcemy dołączyć ich do naszej wielkiej i świetnej rodziny.
Ojcze, prosimy Cię abyś był z Justinem i Courtney kiedy zmierzą się twarzą w twarz z ostrą krytyką ze strony świata. Pomóż im być światłem dla Ciebie i po prostu daj im niezbędną wiedzę oraz słowa, które mają wypowiedzieć.
W imię Ojca i Syna, Amen.
Moja mama zakończyła modlitwę.
- Amen - wszyscy powtórzyliśmy.
- Dobrze kochani! - Ry Good przemówił - Leggo!
Courtney i ja wzięliśmy głębokie oddechy i wyszliśmy na scenę gdzie teraz światła i kamery były włączone, a wszystko było już gotowe do konferencji.
Usiedliśmy przy długim stole i ustawiliśmy nasze mikrofony.
- Jak się macie? - zapytałem.
Po całej sali rozległa się mieszanina głosów "dobrze" i "fajnie".
- Świetnie - Courtney się uśmiechnęła - Widziałam wiele konferencji prasowych ale w żadnej tak naprawdę nie uczestniczyłam. Więc jeśli moglibyście mi trochę pomóc byłoby świetnie.
Natychmiast mogłem powiedzieć, że słodka osobowość Courtney urzekła dziennikarzy - szczególnie tych płci męskiej.
- Oczywiście Courtney - wysoki mężczyzna, który wyglądał na Włocha powiedział - Moje pierwsze pytanie jest dosć proste, czy plotki są prawdziwe?
- Jakie plotki? - Courtney zapytała z nieśmiałym uśmiechem.
- Jesteś w ciąży? - sprostował.
- Tak, jestem - skinęła głową.
Kolejny reporter podniósł rękę w górę.
Courtney zwróciła swoją uwagę w jego kierunku.
- Cześć - uśmiechnęła się.
- Witaj Courtney, jak się masz?
- Dobrze, dziękuję. A ty?
- Też, um moje pytanie to: Jak się poczułaś kiedy odkryłaś, że jesteś w ciaży? Byłaś przestraszona, zdenerwowana czy co?
- Cóż, moją pierwszą reakcją było niedowierzanie. Mówiłam, niemożliwe Hosea! - odpowiedziała i wszyscy się zaśmiali, nawet ja - Ale wiecie, po szoku jaki wtedy przeżyłam chyba nie było konkretnej emocji, która ze mnie emanowała. To był po prostu gazylion różnych emocji na raz. Nie byłam pewna czy się śmiać, płakać czy krzyczeć.
Pare osób zaczęło podnosić ręce w górę by zwrócić uwagę Courtney.
- Teraz pan w przepoconym swetrze Chicago Cubs - Courtney wyszczerzyła zęby.
- Tym razem wygrają World-Series - zaśmiał się.
Uśmiechnęła się - Ciągle tweetuje do nich żeby Never Sau Never było ich piosenką przewodnią, ale nie słuchają!
Tłum znów się zaśmiał, a ja nie mogłem być z niej bardziej dumny. Była piękna i idealna w każdy sposób.
Moje oczy wylądowały na jej pustej, lewej dłoni. Wiedziałem, że tu i teraz chciałem by była moją żoną. Nie obchodzi mnie, że mamy tylko po 16 lat, chcę by była tylko moja na zawsze.
- Mówię serio! - zaśmiała się - Jakie jest Twoje pytanie?
- Wiele fanów mówiło o Tobie rzeczy jak "Oh ona chce tylko pieniędzy Justina" lub "Powinna wykonać aborcję" czy to Ci przeszkadza?
- Um, staram się to ignorować, ale wiecie, to trudne. Myślę, że ludzie często uważają, że celebryci mają kuloodporny umysł czy coś, ale to nie jest prawda. Wciaż jestem człowiekiem, jeśli mnie potniesz będę krwawić, jeśli zranisz moje uczucia będę płakać. Więc, to trudne słuchać jak ludzie mówię złe rzeczy o Tobie i kłamią i być przy tym spokojnym. Ale wiem, że fani Justina kochają go i zrobią wszystko by go chronić. To jest coś wspaniałego i nic nie możesz poradzić, tylko to uszanować.
- Nie uważasz, że ich "ochrona" jest trochę przesadna?
Courtney wzruszyła ramionami - W większości przypadków Beliebers były dla mnie miłe.
Mężczyzna usiadł i patrzył jakby był w lekkim osłupieniu. Miał oczywiście nadzieję, że uda mu się skłonić ją do powiedzenia czegoś, czego będzie później żałować.
Courtney wybrała kolejnego dziennikarza, wysoką czerwono-głową panią.
- Cześć Courtney, ładna fryzura.
- Dziękuję.
- Mimo, że jesteś nowa w świecie celebrytów dla niektórych ludzi, wielu z nas śledziło kariere Twoich rodziców i wiemy, że nie jesteś całkiem obca mediom. Czy było Ci trudno dorastać w tak nagłośnionym świecie? Czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczaiłaś? I czy pomogło Ci to w przygotowaniu się do całej tej uwagi, którą masz teraz?
- To dobre pytanie - powiedziała Coirtney - A więc, byłam szczęśliwa, że kamery skierowane są na moich rodziców, a nie na mnie, ale wciąż, to zdecydowanie nie było łatwe. Szczególnie, gdy miałam jakieś 10 lat i byłam całkowicie niezdarna, paparazzi mieli uciechę z robienia mi zdjęć kiedy upadałam - zachichotała z reporterami - Ale nie jest tak, że się do tego przyzwyczajasz, akceptujesz to, ale nigdy się nie przyzwyczajasz. Niektórzy ludzie sa jak "Oh, po prostu to ignoruj" ale ciężko jest ignorować lampy błyskowe! - uśmiechnęła się - A co do tego czy pomogło mi to czy nie przygotować się do tego co jest teraz, to tak jak powiedziałam, nigdy nie można dostosować się do szalonych paparazzich.
Kobieta skinęła głową i usiadła notując - Justin jeśli nie masz nic przeciwko mogłabym zadać pytanie również Tobie?
- Słucham - uśmiechnąłem się szeroko.
- Czy jesteś podekscytowany byciem tatą? - zadała pytanie - I wolałbyś chłopca czy dziewczynkę?
- Oczywiście! - wyszczerzyłem zęby w wielkim uśmiechu - Wiem, że to wymaga wiele ciężkiej pracy, ale jestem naprawdę naprawdę nie mogę się już doczekać! I uh, nieważna jest dla mnie płeć dziecka, chcę tylko, aby on albo ona było zdrowe. Będę szczęśliwy jeśli będę miał małą księżniczkę lub małego mnie, będzie super i tak i tak.
Wybrałem kolejną dziennikarkę, niską, nastoletnią brunetkę.
- Jak tam? - zapytałem.
Uśmiechęła się nerwowo - Nic takiego. Um mógłbyś dać shou-outa dla Beliebers z Ameryki? - zapytała.
- Jasne, witajcie Amerykańscy Beliebers!
Zachichotała - Um i oczywiście, wielu młodych ludzi na Ciebie patrzy. Czy nadal czujesz, że możesz być wzorem do naśladowania?
- Nie sądzę, że można określić kto może, a kto nie być osobą godną naśladowania, ale wiesz, myślę, że ktoś taki kto bierze odpowiedzialność za swoje czyny i ogólnie stara się być dobrym człowiekiem. Wierzę, że będę się o to starał ale myślę, że to zależy od każdego z osobna, aby zdecydować czy się z tym zgadzają.


~*~


***Courtney***
Justin i ja odpowiedzieliśmy na kilka pytań, a godzinna konferencja prasowa dobiegła końca. Ku mojemu zdziwieniu, wszystko poszło dobrze, a pytania były dość proste i łatwo było na nie odpowiedzieć.
- W porządku, czy są jeszcze jakieś pytania? - zapytał Justin.
W pokoju było tak cicho, że aż huczało w głowie.
- Po raz pierwszy...drugi - oczy Justina zbadały wzrokiem pokój - Okej, dziękujemy za poświęcenie czasu. Jesteśmy bardzo zadowoleni z rozmowy z wami!
- Dziękuję - uśmiechnęłam się zanim wstałam i podążyłam za Justinem w kierunku wyjścia.
- Zatrzymajcie się tutaj grzesznicy!
Odwróciłam się na dźwięk piskliwego głosu kobiety. Pani z szeroko otwartymi oczami i roztrzepanymi włosami stała przy drzwiach z grymasem na twarzy.
- JAK ŚMIECIE STAĆ TU WSZYSCY I ZACHOWYWAĆ SIĘ TAK JAKBY ICH ZACHOWANIE BYŁO W PORZĄDKU? POWINNIŚCIE SIĘ WSTYDZIĆ - krzyczała, wskazując na wszystkich w pokoju.
Spojrzałam na Justina tylko po to, aby zobaczyć jego zaniepokojoną twarz, skierowaną na oszalałą kobietę.
- Kim jesteś? - reporter zapytał, podsuwając jej mikrofon.
- Lane Baltimore - odpowiedziała - Wydałam mnóstwo pieniędzy, włożyłam swój czas i energię w charakter Biebera i to jest sposób w jaki się odwdzięcza? Pukając jakąś przypadkową dziewczynę, a następnie starając się mówić słodkie rzeczy by wybrnąć ze wszystkich kontrowersji? Nie sądzę! Moja córka jest wielką fanką, widzi Justina jako wzór do naśladowania i nie popieram tego, jak pozwala jej się staczać. Musi pamiętać co jest tutaj ważne.
- A co jest ważne? - reporter zapytał.
- Oczywiście, że fani! - pisnęła, obracając się w kierunku Beliebers siedzących w tłumie - Stworzyliśmy go, sprawiliśmy, że tu jest, a on pozwala tej dziwce to zrujnować!
- TAK! - krzyknęli chórem.
Cały pokój natychmiast obrócił się chaotycznie. Kenny pojawił się z tyłu i zaczął próbować uspokoić rozwścieczonych fanów, ale było już za późno. Łzy wypełniły moje oczy, jakbym stała zamrożona ze strachu i obserwowałam całą scenę, która właśnie miała miejsce. Nagle zaczęli zbierać rzeczy i rzucać nimi. Ignorowali policję i krzyczeli na Kennyego.
- Justin! Courtney! - głos Scootera wyciągnął mnie z transu - Tutaj!
Justin splótł nasze palce i zaczął starać się doprowadzić nas do drzwi, gdzie czekał na nas Scooter. Staraliśmy się wymknąć latającym obiektom.
Czułam zimny pot na całym moim ciele, próbowałam krzyczeć, anie nie wydobyłam z siebie nawet żadnych słów.
Justin pociągnął mnie za ramię, ale nie mogłam zrobić kolejnego kroku.
- Courtney, chodź - Justin zatrzymał się, gdy Lane pociągnęła za spust. Pchnął mnie za siebie by być trafionym przez pocisk i zwijać się na podłodze.


~*~

Boże co ta kobieta zrobiła, co z Justinem? :(


A więc przede wszystkim chciałabym podziękować wspaniałej @smiledbybiebs
za pomoc przy rozdziale, kc mocno!
Mam nadzieję, że wam się spodoba i liczę na komentarze!
Za tydzień mam egzaminy, będziecie trzymać za mnie kciuki, misie?

Mam nowy user @hejkabizzle.

Jeśli chcesz być informowana/y o nowych rozdziałach, na twitterze, zapisz swój user tutaj ----> KLIK




wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 20

***Courtney***
Stałam naprzeciwko gigantycznego lustra i patrzyłam na swoje odbicie. Moje kręcone włosy były idealnie związane w kucyk, ale parę kosmyków znajdowało się wokół mojej twarzy. Delikatny makijaż był idealnie nałożony na moją twarzy dając mi łagodny, prawie anielski wygląd. Stylista uczynił cuda jeśli chodzi o mój wygląd, jak na kogoś kto płakał i nie zmrużył oka przez całą noc, moje brązowe oczy były jasne i ładne.
Byłam ubrana w białą bluzkę z falbankami i wielkim brązowym paskiem na środku. Ubrałam też obcisłe jeansy które wyglądały drogo razem z moimi brązowymi drewniakami.
Patrząc w lustro byłam najszczęśliwszą, najspokojniejszą żyjącą dziewczyną, ale jak to się mówi, lustro może kłamać. W moim przypadku mówiło największe kłamstwo wszechczasów. 
Moje serce waliło w piersi i czułam jakby cały pokój kręcił się wkoło. Mogłam usłyszeć gwar wielu głosów, instrukcji, planów i pytań na raz. Jasne światła i dźwięki robiły jeszcze większe zamieszanie. Klaustrofobia zaczęła dawać się we znaki. Fala uczuć, z którą walczyłam tak mocno w końcu mnie złapała i miała zamiar udusić.
Coś podskoczyło mi w żołądku i bez namysły pobiegłam do łazienki. Otworzyłam drzwi i rzuciłam się na ziemię przy lśniącej, czystej toalecie--tylko dla najlepszych celebrytów którzy mieli spłonąć lub mieć wypadek. Ściskałam białe, porcelanowe boki i zwróciłam śniadanie, które faktycznie jadłam dość niedawno.
Kiedy skończyłam podeszłam do zlewu i odkręciłam kran. Ku mojemu zaskoczeniu odkręciłam go za bardzo niż tego chciałam i woda obryzgała moją koszulkę.
- Cholera - mruknęłam biorąc trochę papierowych ręczniczków i zaczęłam wycierać koszulkę, tylko czyniąc to jeszcze gorszym. Teraz będę musiała wyjaśnić już dość krytycznym ludziom jak zniszczyłam top którego cena prawdopodobnie jest tak długa jak mój numer telefonu.
Całe moje ciało trzęsło się kiedy czułam jak łzy wypływają z mojego serca i oczu. Przełknęłam łzy w obawie, że zniszczę dodatkowo mój makijaż.
Czym sobie na to wszystko zasłużyłam? Co takiego zrobiłam? Całe moje życie osądzano mnie i mną gardzono. 
Nigdy nie byłam wystarczająco dobra i nigdy nie będę.
Mój umysł odtworzył wspomnienia z dzieciństwa.

~flashback~

Byłam w 3 klasie i spędzałam tygodnie ciężko pracując nad obrazem na szkolny konkurs artystyczny.

Malarstwo nigdy nie było moją mocną stroną i nie sprawiało mi ono nawet większej frajdy, ale było to wydarzenie na które wybierali się moi rodzice i nic, absolutnie NIC nie było dla mnie ważniejsze niż sprawienie by byli ze mnie dumni.
Więc, pracowałam godzinami by wyszło mi jak najlepiej.
Nareszcie, dzień konkursu nadszedł, a ja nigdy nie byłam tak podekscytowana.
Moi rodzice większość swojego czasu spędzali w pracy, będąc politykami jednak przyszli, i to się liczyło.
Czas na ogłoszenie wyników przez jurorów nastał więc usiadłam obok Hannah by posłuchać.
Nie spodziewałam się, że cokolwiek wygram, ale nadal byłam ciekawa czy mogłabym to być ja.
Robiłam tylko "oohed" i "aahed" i patrzyłam jak wiele dzieci było nagradzanych nagrodami i wstęgami.
Na samym końcu ceremonii wręczenia nagród, byłam zaskoczona kiedy wyczytano moje nazwisko, przyznając mi wyróżnienie.
Hannah i ja zaczęłyśmy skakać wkoło i piszczeć ze szczęścia. Obróciłam się do moich rodziców z wielkim uśmiechem na twarzy, ale od razu zniknął, bo oni patrzyli w inną stronę.
- Lepiej już pójdę - powiedziałam do Hannah, a ona skinęła głową mówiąc, że zobaczymy się jutro.
Tego wieczoru kiedy wróciliśmy do domu, usiadłam na podłodze podziwiając złotą gwiazdę w rogu mojego obrazu, kiedy moi rodzice weszli do środka.
- Fajne, nie? - zapytała przebiegając palcami po gwiazdce.
- Raczej żenujące _ mama mruknęła pod nosem.
- NIGDY więcej nie rób z nas takich durni - syknął mój ojciec.
- C-co masz na myśli? - wymamrotałam w szoku.
- Rodzina Sparksów nie zalicza "wyróżnienia" jako sukcesu. Powinnaś dostać nagrodę, a nie jakąś naklejkę - mama wypluła te słowa.
- Starałam się jak najlepiej mogłam... - szepnęłam słabo.
- Nic do mnie nie mów, Missy - warknęła.
- Ale tak było - mój głos się załamał.
Tata surowo zabrał obraz z podłogi.
- Cóż, Twoje "najlepiej" nie jest wystarczająco dobre - warknął po czym rozerwał obraz na moich oczach.
- Nie - jęknęłam, chcąc pobiec i mu to zabrać.
- Nauczysz się, że jeśli coś robisz masz wygrać niezależnie jakim kosztem i że bycie "wyróżnionym" to nie znaczy wygranym - rozerwał całą moją ciężką pracę na strzępy i rzucił kawałki we mnie. Małe cząstki obrazu spadały obok jak konfetti.
Siedziałam na środku podłogi szlochając i przykładając każdy kawałek obrazka do piersi, po czym położyłam się na podłodze. Płakałam tak długo aż zasnęłam i zostałam w tej pozycji do następnego ranka, aż przyjechała niania.

~end of flashback~

Nawet teraz kiedy o tym myślę boli mnie serce. Żadne z moich rodziców nigdy nie robiło mi fizycznej krzywdy, ale zadawali mi mnóstwo psychicznego bólu. Aż do momentu kiedy modliłam się, że któreś z nich mnie uderzy bym mogła to komuś pokazać, lecz na słowny i emocjonalny ból nie ma żadnego dowodu. Jeśli próbowałabym komuś cokolwiek powiedzieć, rodzice by się tego wyparli, a ludzie uznaliby mnie za złe dziecko. Nie mogłam nic zrobić, oni zawsze wygrywali, a ja przegrywałam.

Westchnęłam tracąc nadzieję na uratowanie bluzki więc po prostu wyszłam z łazienki. Natychmiast zostałam powitana krzątaniem się każdego człowieka przygotowującego się do wielkiej konferencji prasowej.
Rozejrzałam się widząc mnóstwo pięknych ciemnoskórych kobiet. Stella, moja prywatna asystentka i stylistka zaczęła mamrotać coś po francusku i zabrała do jakiegoś nieznanego mi miejsca.
Zaczęłam szukać wzrokiem Justina ale nigdzie go nie widziałam. Tak naprawdę nie widziałam go od kiedy tu przyjechaliśmy, jakoś o 4:30 rano.
Stella zaciągnęła mnie do garderoby i zaczęła przeglądać szafę z ubraniami.
Obróciła się by na mnie spojrzeć i powiedziała coś, ale nie miałam pojęcia jak posklejać to co mówiła.
Justin nauczył mnie jak powiedzieć parę słów po francusku więc zaczęłam zastanawiać się jak powiedzieć "nie rozumiem".
- Je ne comprends pas - spróbowałam.
Kobieta powtórzyła wszystko co mówiła wcześniej i zauważyłam, że nie miała pojęcia, że nie rozumiem francuskiego.
- Je parle pas français - zająknęłam się. Wiedziałam, że każde słowo wymawiam źle ale miałam nadzieję, że zrozumie co chce powiedzieć.
Przez moment wyglądała na zmieszaną ale skinęła. 
- Nie wiesz co mówię, prawda? - zapytała.
- Nie, przepraszam - lekko się zarumieniłam.
- Nie, nie, to ja przepraszam - uśmiechnęła się do mnie 
- Po prostu mówiłam, że mogłabyś zmienić koszulkę najszybciej jak to możliwe, a następnie Scooter chciałby z tobą pomówić.
- Och - skinęłam biorąc z jej rąk identyczną bluzkę jaką miałam na sobie 
- Dobrze, dziękuje. To zajmie mi tylko minutkę.
Stella zniknęła w jednej chwili, zostawiając mnie samą bym mogła się przebrać.
Rozpięłam bluzkę odsłaniając mój stale rosnący brzuch i uśmiechnęłam się. Moje wspomnienia powędrowały do wieczoru kiedy spłodziliśmy Baby Bieber.

~flashback~ 

Justin i ja staliśmy cali przemoczeni od deszczu i śmialiśmy się na progu domku na plaży który zamówił dla nas Justin. Właśnie walczył z kluczami, nie wiedząc który otworzy drzwi.

- Który to? - zachichotał, próbując z kolejnym - Chyba przemokniemy do kości
- Już przemoknęliśmy - zauważyłam z uśmiechem.
W końcu, Justin znalazł prawidłowy klucz i otworzył drzwi.
- Witaj w pałacu, księżniczko - powiedział z seksownym, udawanym brytyjskim akcentem po czym się skłonił.
Zaśmiałam się również się kłaniając po czym weszłam do środka, było ciemno. Jedyne światło dawała lampa uliczna. 
- Dziękuje Ci, królu Bieber - skopiowałam jego akcent, ale mi nie wyszło.
- To NIE brytyjski akcent - Justin się zaśmiał - Myślę, że powinnaś zostać przy swoim akcencie, kochanie.
- Akcencie? - zapytałam przechylając głowę na bok - Jakim akcencie? Ludzie z Chicago nie mają akcentu.
- Owszem, mają - Justin zachichotał i zamknął za nami drzwi. Wszystko stało się intensywnie czarne.
- Gdzie są światła? - zapytałam jeżdżąc ręką po ścianie w poszukiwaniu jakiegoś włącznika.
- Nie wiem, ale podoba mi się jak jest tak ciemno - Justin szepnął. Obróciłam się i zauważyłam, że nasze ciała są jedno przy drugim - Musimy czuć się nawzajem - kontynuował uwodzicielsko. Jego ciepły oddech ogrzewał moje usta kiedy przysłonił je swoimi i zaczął całować mnie z pasją.
- Je t'aime - szepnął mi do ucha po czym jego ręce zjechały na dół, lądując na moich biodrach.
Uśmiechnęłam się do siebie. Kiedy mówił po francusku brzmiał tak gorąco.
- Co to znaczy? - zapytałam.
- Kocham Cię - powiedział delikatnie.
- Też Cię kocham - odpowiedziałam - Ale teraz, naprawdę musimy znaleźć światła.
Zaczęłam iść do przodu i poczułam jak moje nogi się splątują co spowodowało, że twardo upadłam na podłogę.
- Ow! - pisnęłam.
- Courtney! - usłyszałam zmartwiony głos Justina - Nic Ci nie jest?
- Tak myślę - powiedziałam zanim zaczęłam próbować wstać.
- Nie wstawaj - powiedział - Poczekaj kilka minut aż Twoje oczy przyzwyczają się do ciemności.
Skinęłam głową, ale zorientowałam się, że przecież mnie nie zobaczy - Okej.
Po krótkiej chwili moje oczy przyzwyczaiły się do panującego mroku i zobaczyłam, że potknęłam się o kabel od lampy. Wstałam i włączyłam lampę, delikatne światło wypełniło pokój.
Rozejrzałam się wokół, aby zobaczyć pluszowe kanapy ulokowane wokół kominka, który aż się prosił żeby go rozpalić. Wszędzie postawione były muszelki. To wyglądało niesamowicie.
Poczułam jak silne ręce owijają się wokół mojej talii - Podoba Ci się? - Justin zapytał.
- Jest pięknie - szepnęłam, obracając się by spojrzeć mu w oczy--te niesamowite czekoladowe oczy - To musiało kosztować fortune. Zapłacę moją część...
Justin przerwał mi pocałunkiem.
Nagle poczułam chłód na swoich plecach i zadrżałam przerywając tym samym pocałunek.
- Zimno tu - zauważyłam.
Justin skinął głową - Tak, masz rację. Może weźmiemy prysznic, a potem rozpalę w kominku?
- My? - zapytałam.
Justin lekko się zaczerwienił - Źle to powiedziałem - przygryzł wargę - Są dwa prysznice i sypialnie. Twoja jest po tej stronie, a moja tam - powiedział wskazując na przeciwległą stronę małego domku.
- Och, okej - zachichotałam spoglądając w dół - Więc idę wziąć prysznic.
Skinął głową - Tak, ja też.
Weszłam do środka eleganckiej łazienki i włączyłam wodę w prysznicu. Zdjęłam moją mokrą sukienkę i bieliznę i weszłam do środka.
Pozwoliłam zmysłowo gorącej wodzie spływać po mojej skórze. Skrzywiłam się lekko przez kłujące uczucie gwałtownie zmienionej temperatury.
Kiedy zaczęłam się myć moje myśli powędrowały do wspomnień kiedy Justin mnie dotykał i sposobie w jaki jego usta spoczywały na moich. Był zawsze taki delikatny w stosunku do mnie--taki słodki i kochający. Nigdy nie sprawił że czułam się źle, mogłam robić czego tylko chciałam. Zawsze sprawiał, że czułam się kochana i potrzebna. Kiedy tylko miałam jakieś wątpliwości patrzył mi prosto w oczy i mówił, że jestem najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Najlepsze w tym wszystkim było to, że on naprawdę tak uważał.
Wyszłam spod prysznica i owinęłam wokół siebie miękki ręcznik. Wytarłam się i poszłam przez hol do sypialni. Otworzyłam drzwi i zorientowałam się, że to nie sypialnia i znajduje się tu tylko mała kanapa, telewizor i stolik do kawy. Pomimo tego moja walizka tu leżała czekając na mnie. Szybko ubrałam się w różowy, jedwabny szlafrok i ubrałam kapcie.
Wróciłam z powrotem do głównego pokoju, w kominku się paliło. Uśmiechnęłam się do siebie po czym poszłam dalej aż na drugą stronę domku. Zapukałam do drzwi kiedy znalazłam sypialnie.
- Wejdź - Justin zawołał.
Podniósł głowę by na mnie spojrzeć, a jemu delikatnie opadła szczęka.
Odwróciłam wzrok zawstydzona - Wiem, że mam okropną figurę - przygryzłam wargę.
Spojrzałam z powrotem zaskoczona, że Justin idzie w moją stronę.
- Nie, wyglądasz cudownie - powiedział i delikatnie zabrał niesforny kosmyk za moje ucho. Wzrok Justin utkwił na moich ustach.
- Ee, nie chcę Cię fatygować ale w moim pokoju nie ma łóżka - powiedziałam - Nie mam nic przeciwko spaniu na kanapie ale pomyślałam, ze może chciałbyś wiedzieć zanim zapłacisz za dwa pokoje.
Justin powoli spojrzał mi w oczy i wiedziałam, że nie słyszał ani jednego słowa które właśnie powiedziałam. Jego brązowe oczy patrzyły na mnie w sposób jakiego nie znałam ale to spojrzenie ogrzewało mnie od stóp do głów. Moje serce zaczęło bić trochę szybciej i poczułam jak moje policzki farbują się na czerwono kiedy ponownie odwróciłam wzrok.
Justin powoli podniósł mój podbródek i wziął moją twarz w ręce po czym mnie pocałował. Na początku był to powolny i delikatny pocałunek ale zaczął stawać się bardziej agresywny i namiętny. 
Wplątałam moje palce w jego włosy kiedy przyciągnął mnie bliżej starając się pogłębić pocałunek.
Mogłam poczuć jego język starający się o wejście więc uległam. Walczyliśmy o dominację ale w końcu pozwoliłam mu przejąć kontrolę.
Ręce Justina spoczęły na moich biodrach i podniósł mnie z ziemi. Owinęłam wokół niego swoje nogi kiedy zaczął iść tyłem w stronę łóżka i się na nim położył tak, że byłam teraz na nim okrakiem. Nasze usta ani na chwilę się nie rozdzielały, a Justin przerzucił nas tak, że teraz on był na górze.
Przerwał nasz pocałunek, a jego usta zaczęły wolniutko błądzić po mojej szyi. Delikatnie ssał różne miejsca aż wylądował tuż nad moim obojczykiem przez co wysyłał przytłaczającą rozkosz po całym moim ciele.
Z moich ust wydobył się jęk kiedy Justin zaczął skubać moją skórę. Nigdy nie zaszliśmy tak daleko, ale nie chciałam by to się skończyło.
- Och skarbie - wydyszałam.
Justin wydawał się być zadowolony z mojej reakcji, a jego usta wróciły z powrotem do moich. Jego dłonie szybko pracowały nad odwiązaniem kokardki na szlafroku, kiedy mu się udało podniósł moje plecy przez co szlafrok zsunął się lekko z moich ramion.
Zdecydowałam, że teraz była moja kolej by przejąć ponownie inicjatywę. Jednym, szybkim ruchem sprawiłam, że znów ja byłam na górze. Odsunęłam się podczas pocałunku i zaczęłam składać delikatne pocałunki na jego klatce, a jednym palcem przejechałam po jego tatuażu.
Justin zaczął ciężej oddychać - Courtney - wydyszał.
Uśmiechnęłam się do siebie i powtórzyłam ten sam szlak zmierzając z powrotem do jego ust i ponownie wplotłam palce w jego miękkie, brązowe włosy.
Justin schylił się i podniósł mój jedwabny szlafrok i go zdjął powodując, że dreszcze spływały w dół moich pleców kiedy unosiłam się nad nim w samym staniku i bieliźnie. Przerzucił nas raz jeszcze.
Jego oczy bezwstydnie błądziły po moim ciele, a ja czułam jak cała płonę.
- Miałam zamiar nad tym popracować....- mój głos się załamał.
- Dlaczego zawsze to robisz? - Justin zapytał delikatnie przejeżdżając delikatnie ręką po mojej skórze.
- Robię co?
- Krytykujesz siebie - powiedział.
Patrzyłam na niego obojętnie. Nie byłam pewna co powiedzieć.
Westchnął. 
- Chciałbym żebyś zobaczyła siebie taką jak ja Cię widzę.
- A jaką mnie widzisz? - zapytałam spoglądając na niego.
- Jako najcudowniejszą. najfantastyczniejszą. najpiękniejszą. najsłodszą. najbardziej utalentowaną. najseksowniejszą. - całował mnie pomiędzy każdym słowem - Kobietę na świecie - zachichotał i spojrzał na mnie z uczuciem - Kocham Cię Courtney Sophia Sparks.
- Też Cię kocham Justinie Drew Bieber - szepnęłam ze łzami w oczach.
Zaczęliśmy się całować, szepcząc do siebie czułe słówka.
Czułam jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej, z pasji i miłości kiedy zdejmowałam jego bokserki, a palce Justina ostrożnie odpinały mój stanik i powoli zsuwały moje majtki, następnie ustawił się pomiędzy moimi nogami.
Spojrzałam na Justina i zauważyłam w jego oczach niepewność. Zawsze był tak pewny siebie, rzadko się zdarza widzieć go tak niepewnego.
Przygryzł wargę.
- Bardzo Cię kocham Courtney. Nie chce zrobić Ci krzywdy - powiedział - Nie musimy tego robić - delikatnie musnął moje włosy - Nie chce byś czuła presję i robiła cokolwiek nie będąc gotową. Wiesz o tym prawda?
Powoli skinęłam głową.
Słyszałam od moich koleżanek z klasy które przeżyły już swój pierwszy raz, że on boli ale większość z nich powiedziała, że ich chłopacy nie myśleli o tym dwa razy i po prostu mówili im by się dostosowały. Myśl, że Justin się przejmował i bał, że będzie mnie bolało sprawiała, że pragnęłam go jeszcze bardziej.
- Wiem o tym, ale chcę to zrobić - zapewniłam go.
- Będę tak delikatny jak tylko potrafię i zrobię to tak wolno jak tego potrzebujesz, obiecuję - powiedział i pocałował mnie w czoło - Kocham Cię skarbie.
- Je t'aime.
 
~end of flashback~

Ta noc była i prawdopodobnie będzie najpiękniejszą w całym moim życiu. Nigdy nie czułam się bardziej kochana i potrzebna.

Nie zdawałam sobie sprawy, że nasz akt miłości i wzburzone młodzieńcze hormony mogą stworzyć nowe życie, ani że kilka miesięcy później będziemy musieli bronić się przed całym światem w telewizji.
Westchnęłam zapinając guziki nowej, czystej bluzki i wyszłam z garderoby.
Zaczęłam się rozglądać za Stellą ale nigdzie jej nie widziałam. Poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach więc podskoczyłam.
- Aaa! - krzyknęłam.
- Przepraszam kochanie, nie chciałem Cię przestraszyć.
Obróciłam się i zobaczyłam Justina. Jego oczy pełne były od rozbawienia.
- Jak możesz żartować w takiej sytuacji? - zapytałam go.
- Jakiej sytuacji? - zapytał, opierając się spokojnie o ścianę.
- To jest dla ciebie jak zgiń albo przeżyj! - poczułam jak moja dolna warga drży podczas mówienia.
- Chodź tutaj - Justin przyciągnął mnie do siebie, odetchnęłam czując zapach jego wody kolońskiej.
- O czym my wtedy myśleliśmy? - szepnęłam.
- No cóż, nie wiem o czym ty ale jedyne o czym ja myślałem to to jak bardzo Cię kocham i jak bardzo pragnę byśmy byli na zawsze razem - powiedział. 
- Fakt, że zaszłaś w ciąże nie zmienił tego co wtedy czułem ani tego, że zrobiłbym to wszystko jeszcze raz - przerwał - Żałujesz tego?
Myślałam nad tym przez chwilę i wszystkie moje wspomnienia przemykały mi przez głowę. 
- Nie - szepnęłam - Też bym to wszystko ponownie zrobiła.
Justin się uśmiechnął powoli podnosząc mój podbródek i złożył ciepły pocałunek na moich ustach. Poczułam mrowienie w głowie, a potem w dół aż do palców u stóp, natychmiast potwierdzając, że oddałabym dziewictwo Justinowi w mgnieniu oka jeśli byłabym w takiej sytuacji ponownie.
Oboje mozolnie się od siebie odsunęliśmy i szepnęliśmy zgodnie 
- Je t'aime.
Usłyszeliśmy jak ktoś odchrząka i obróciliśmy się by ujrzeć Scootera stojącego z małym uśmiechem na twarzy.
- Chciałem wam tylko powiedzieć, że wchodzicie za 5 - powiedział i zaczął prowadzić nas w stronę drzwi - I oczywiście pamiętajcie że nie musicie odpowiadać na żadne niewygodne pytania.
Oboje skinęliśmy głowami rozumiejąc kiedy jacyś ludzie przygotowywali dla nas mikrofony.
- A i powodzenia! - uśmiechnął się.
- Dzięki stary - Justin zrobił z nim jakiś dziwny uścisk dłoni.
- To wiele dla nas znaczy! - dodałam z uśmiechem.
Patrzyłam jak Scooter znika w tłumie ludzi. Moje serce znów zaczęło mocno bić i czułam jakbym miała zaraz zemdleć.
- Czy wyglądam dobrze? - zapytałam Justina - Och, pewnie wyglądam jak brzydkie kaczątko - denerwowałam się patrząc na swoje ubranie.
Justin pocałował mnie w szyję. 
- Wyglądasz nieziemsko skarbie.
Poczułam, że się rumienie, a Justin ścisnął delikatnie moją dłoń.
Kiedy moi rodzice wykopali mnie z domu za zajście w ciąże pomyślałam, że to oni znów wygrali, a ja przegrałam. 
Teraz, wiedziałam, że to oni są przegranymi, a ja odniosłam sukces.
Miałam wspaniałego chłopaka, który naprawdę mnie kochał i cudowne dziecko, które niedługo się pojawi. Oczywiście to nie szczyt marzeń, zajść w ciążę w wieku 16 lat ale byłam szczęśliwa, że to Justin jest tym z którym przechodzę przez to wszystko.


~*~

Jacy oni są cudowni jeju.

No więc oto jest nowy rozdział, wiem, że baaaaardzo długo na niego czekaliście, ale w poprzednim poście wszystko wyjaśniłam, jeszcze raz was bardzo przepraszam i mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta to opowiadanie.
Nowe rozdziały na pewno nie będą pojawiać się po tak długim czasie jak ten, ale nie wiem jak będzie, jak już mówiłam jestem w ostatniej klasie gimnazjum i teraz muszę skupić się przede wszystkim na nauce. Musicie mnie zrozumieć.

Zmieniłam user na twitterze z @BieberrHeaven na @kidraxu

Kocham was i liczę na komentarze pod rozdziałem.
Do następnego! 


Jeśli chcesz byś informowana/y o nowych rozdziałach na twitterze, zapisz swój user tu ----> KLIK


poniedziałek, 17 marca 2014

PRZEPRASZAM

Dodaje tę notkę żeby was bardzo bardzo przeprosić.
Nie dodawałam nic przez kilka miesięcy, ponieważ nie miałam na to czasu, jestem w ostatniej klasie gimnazjum i mam duuuużo nauki i przygotowań do testów.
Wiem, że mogłam znaleźć trochę czasu na tłumaczenie, ale to jest naprawdę pracochłonne, rozdziały mają prawie 4000 słów, a nie lubię tłumaczyć byle jak.
Proszę was żebyście też postarali się mnie zrozumieć.
Co do dalszego tłumaczenia to oczywiście będę tłumaczyć, jestem w trakcie tłumaczenia rozdziału 20, myślę, że pojawi się on dziś lub w najbliższych dniach.
Jeszcze raz bardzo przepraszam i postaram się was nie zawodzić w przyszłości.

Kocham bardzo @kidraxu (zmienione z @BieberrHeaven)

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 19

***Justin***
Natychmiast brakowało mi kojącego uczucia gorącej wody na mojej nagiej skórze kiedy wychodziłem spod prysznica i stykałem się z zimnym powietrzem. Courtney zasugerowała bym wziął prysznic by zapobiec bólowi.
Wytarłem się i nałożyłem bokserki oraz spodnie od piżamy.
Chwyciłem ręcznik ze zlewu i zacząłem suszyć włosy i zacząłem schodzić po schodach czując zapach domowej kuchni.
Wyjrzałem przez poręcz i zauważyłem Courtney dodająca składniki do garnka i mieszającą jednocześnie tańczącą wokół swojego iPoda.
Zachichotałem do siebie i kontynuowałem schodzenie po schodach.
Spokojnie podszedłem do Courtney, która teraz stała nad zlewem i zmywała naczynia. Owinąłem ręce wokół niej i złożyłem delikatny pocałunek na jej policzku.
Wytarła ręce ręcznikiem, wzięła swojego iPoda i usiadła na blacie po czym dotknęła moich mokrych włosów.
- Podobał Ci się prysznic? - zapytała, kładąc swoje ciepłe ręce na moich barkach.
- Byłby lepszy z Tobą - szepnąłem uwodzicielsko do jej ucha i zjechałem dłonią po jej ręce powodując u niej dreszcz i rumieniec.
Zegareczek zadzwonił i zniszczył nasz moment. Courtney wyjęła chleb czosnkowy z piekarnika i postawiła go na stojaku do chłodzenia, który umieszczony był na blacie. Później, zanurzyła łyżkę w garnku, w którym mieszała wcześniej i podniosła czerwony sos do ust.
- Czy czegoś brakuje? - zapytała, zlizując pozostały sos ze swoich ust. Przyłożyła łyżkę do moich ust bym spróbował.
Otworzyłem usta.
Słodki i pikantny smak sosu do spaghetti z mielonej wołowiny wypełnił moje usta. To smakowało jak kawałek nieba.
Pokręciłem głową.
- Nie kochanie, jest idealne - powiedziałem.
- Jesteś pewny? - zapytała. Jej twarz mówiła mi, że nie jest przekonana.
- Oczywiście - uśmiechnąłem się i otworzyłem usta - Nakarm mnie jeszcze.
Zaśmiała się i pokręciła głową kiedy oblewała sosem dwa talerze z makaronem.
Podała mi jeden i wzięła drugi dla siebie.
Położyliśmy talerze na kuchennym stole i usiedliśmy.
Odmówiłem modlitwę i byliśmy gotowi do jedzenia.
- Bon Apetit - uśmiechnąłem się.
- Bardziej 'powodzenia' - zachichotała - Jeśli Cię otruję, proszę wiedz, że to nie było celowe.
Wywróciłem oczami i zaśmiałem się zanim zakręciłem makaron wokół widelca i wziąłem gryza.
- Mmm - powiedziałem - To jest dobre.
- Naprawdę? - zapytała i  zjadła trochę ze swojego talerza.
Skinąłem głową - Absolutnie wyborne. To Twój przepis?
- Och, nie - pokręciła przecząco głową - Ten przepis ma jakieś 20 lat. Jeśli uważasz, że to jest dobre powinieneś spróbować jej...
- Kogo? - zapytałem z ciekawością po tym jak zatrzymała się w połowie zdania.
Wpatrywała się chwilę w przestrzeń jak gdyby jej umysł był w innym miejscu i innym czasie, ale szybko zamrugała i wróciła do teraźniejszości kiedy zadzwonił jej telefon.
Wstała i wzięła go z blatu.
Zmarszczyła brwi jak spojrzała na wyświetlacz i odebrała.
- Scooter? - zapytała, pozyskując moją uwagę. Czego on do cholery chce? - Co ty--...co?...
Courtney podniosła pilota i włączyła telewizor, zaczęła jeździć po kanałach.
- Tak, znalazłam, ale dlaczego chcesz żebyśmy to obejrzeli? - zapytała - Och..okej..tak..obejrzymy..cześć.
Odłożyła telefon, a jej twarz ukazywała skupienie.
- Co to było?
- To był Scooter. Podobno, Tammy zadzwoniła dzisiaj do Ushera i powiedziała mu, że te wszystkie media to dla niej zbyt wiele, więc Usher zadzwonił do Carin. Scooter powiedział, że Carin do niego zadzwoniła i powiedziała mu że powinien przeprosić i że teraz nie czas by team się rozpadł - stwierdziła.
- Powiedział to wszystko?
Skinęła głową - Tak, powiedział też, że Entertainment Tonight będą o nas mówili za jakieś 30 minut. Scooter jest teraz w Australii, ale jest już w drodze na lotnisko. Powiedział, że przyjedzie jak tylko wyląduje - jej głos zadrżał jakby była na skraju załamania.
Upuściłem widelec.
- Oni wiedzą - szepnęła. Łzy wypełniły jej oczy i odwróciła się do mnie plecami.
- Nie wiemy tego - powiedziałem wstając i próbując przyciągnąć ją do uścisku, ale ona mnie odepchnęła i pobiegła po schodach.
- Courtney, wróć! Musimy o tym porozmawiać - westchnąłem uświadamiając sobie, że ona nie zejdzie.
Wbiegłem po schodach i ruszyłem korytarzem do sypialni, w której zamknęła się Courtney. Przekręciłem gałkę i spostrzegłem, że jest zablokowana.
Uderzyłem w drzwi.
- Kochanie, otwórz - krzyknąłem.
- Odejdź Justin - odkrzyknęła. Chrypka w jej głosie mówiła, że płacze.
- Courtney - błagałem - To nie czas by mnie odpychać. Proszę otwórz.
- Nie!
Oparłem głowę o drzwi w klęsce.
- Courtney to nie będzie takie prawdziwe - sapnąłem - Mam na myśli, że tylko nasze rodziny wiedzą, że jesteś w ciąży. Ktoś musiałby mieć dowód, a nawet jeśli ma to nie ma znaczenia!
Drzwi nagle się otworzyły i ukazały Courtney. Jej twarz była mokra od łez, a w rękacz trzymała walizki - Odchodzę.
- Nie, nie odchodzisz. Odłóż te walizki.
- Nie rozumiesz Justin? - zapytała.
- Czego? Tego, że jedyny wyjściem dla Ciebie jest ucieczka? - wymamrotałem - Courtney, świat tak nie działa!
Postawiła swoje walizki i gniewnie przeszła obok mnie. Zeszła ze schodów, właśnie zaczynało się Entertainment Tonight. Wzięła pilota i podgłośniła.
Kobieta, reporterka stała z tajemniczym wyrazem twarzy.
-Wiadomości z ostatniej chwili!- ogłosiła - Zaledwie kilka godzin temu otrzymaliśmy wyłączne potwierdzenie Courtney Sparks - córki słynnego prawnika i polityka z Chicago - Simona Sparksa, i wysoko cenionego prawnika Olivi Sparks. Także kuzynka zwycięzcy amerykańskiego Idola, Jordin Sparks - że jest w ciąży z 16-letnią gwiazdą pop, Justinem Bieberem.
Pogłoski o ciąży krążyły przez kilka tygodni i chociaż nazwanie przez paparazzich Courntey Sparks dziwką wywołało wybuch wśród nastolatków, to obie strony milczały i trzymały się z dala od mediów. Bieber, dobrze znany za jego częstych aktualizacji na Twitterze, nie twittował od kilku tygodni, a Sparks była nieobecna na kilku politycznych wydarzeniach w Chicago w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Dzisiaj, jakieś źródło, które zażądało pozostać anonimowym, udostępniło nam wyniki testu Sparks, potwierdzające jej ciąże, a także nagranie, stwierdzające, że dziecko rzeczywiście należało do Justina. Aby ochronić anonimowość źródła, niektóre głosy zostały zmienione.
- skomputeryzowany głos powiedział - Więc to prawda? Jesteś w ciąży?
Gapiłem się na telewizor niepewny, czy powinienem wierzyć własnym uszom, jak bolesnym, chrapliwym i wywołanym łzami głosem, Courtney ryczy przez głośniki.
- Tak - jej głos drżał i był przepełniony strachem - Zamierzałam ci powiedzieć...po prostu nie widziałam jak.
- Kto jest ojcem? - komputerowy głos mówił dalej.
- Justin - słychać było wywołane przerażeniem przełknięcie śliny.
- I oto macie ludzie, pani Sparks przyznała się sama do ciąży. To wstyd patrzeć na to, jak życie tak pięknej i utalentowanej gwiazdy się rujnuje, ale tak, jak jeden z naszych analityków powiedział innej nocy "ciąża zapewnia koniec na jakiekolwiek szansy na prawdziwy sukces" - spiker zaćwierkał.
- Wystarczy - powiedziałem, kiedy czekałem, aż Courtney to wyłączy. Kiedy tego nie zrobiła, spojrzałem na nią. Siedziała bez ruchu. Jej oczy były wpatrzone w ekran. Wstałem i wziąłem pilota z jej rąk. Wcisnąłem duży, czerwony przycisk i wyłączyłem telewizor.
- Nie mogę im uwierzyć - szepnęła.
- Kochanie - westchnąłem, kiedy przyciągnąłem ją blisko mnie i poprowadziłem do kanapy - Wiedzieliśmy, że to musi się zdarzyć..może nie tak, ale i tak media dowiedziałyby się o tym prędzej, czy później.
-Nagrywanie dźwięku było --.
- Droga - dokończyłem - Niektórzy ludzie zapłacą wszystkie pieniądze, żeby znaleźć aktorkę, która brzmi jak Ty - pocałowałem ją w skroń i delikatnie pogłaskałem po brzuchu.
Łzy napłynęły jej do już podpuchniętych oczu, kiedy spojrzała na mnie - Daj mi dokończyć - szlochając powiedziała - To była prawdziwa rozmowa.
- Co? - zapytałem zaskoczony.
- Część komputera nie była prawdziwa, ale to, co ja mówiłam owszem.
Poczułem jak brwi namalowały obłęd na mojej twarzy.
- To są dokładnie te same słowa, które powiedziałam moim rodzicom - kontynuowała, kiedy zaczęła płakać.
- Po tym wszystkim, nic nie byłoby bardziej satysfakcjonujące, niż oglądać ich niepowodzenie wynikające z wpadki córki - klnęła pod nosem.
Gapiłem się na nią zszokowany, kiedy jej słowa do mnie dotarły i uderzyły jak tona cholernych cegieł.
- Kochanie, nie mów tak - westchnąłem.
- To prawda - mruknęła - Poza tym, jestem pewna, że zapłata była też niemała.
- Może---
- Nie ma 'może', Justin, moi rodzice są za to odpowiedzialni. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
- Mówisz, że Twoi rodzice zaryzykowaliby swój cenny, czysty obraz rodziny? - zapytałem.
- Oni są politykami i prawnikami, na tym polega ich praca, ażeby pilnować wszystkiego. Oni nie musza ryzykować niczego - powiedziała. "Cały czas to do Ciebie nie dociera?"
Posłałem jej puste spojrzenie.
- Świat jest przeciwko nam, Justin - westchnęła - Nie możemy walczyć, w końcu to nas przerośnie! Po prostu pozwól mi -- nam, iść- przeformułowała, kiedy spojrzała na moją rękę wciąż położoną na jej brzuchu - Pozwól nam iść podczas, gdy wciąż możesz wydostać się jakoś z tego bałaganu. Po prostu opuszczę kraj i pocierpię trochę. Ja--- - załamała się i zaczęła płakać.
- Ciii - wyszeptałem, kładąc ją na mojej piersi - Nigdy nie pozwolę ci odejść, moja droga. Przejdziemy przez to razem - nasza trójka.
- Ale będziemy musieli przejść przez tak wiele - jej słowa zdawały się szorstkie przez zbyt wiele płaczu - Możesz stracić swój kontrakt, pieniądze - wszystko!
- Wiesz co? To się tak naprawdę nie liczy. Jedyne co się dla mnie liczy to to, że jestem dla ciebie i dla naszego dziecka (Baby Bieber).


~*~

***Courtney***

Kiedy się obudziłam, leżałam w łóżku Justina w mojej delikatnej piżamie z Myszką Minnie. Rozejrzałam się po ciemnym pokoju i zorientowałam się, że byłam sama. Spojrzałam na zegarek, wskazywał północ.
Ziewnęłam i wyskoczyłam z łóżka, owinęłam się szlafrokiem i skierowałam się w kierunku światła, które prześwitywało przez szparę w drzwiach.
Otworzyłam drzwi i usłyszałam przyciszone głosy, które zaprowadziły mnie w dół po schodach, a potem do kuchni.
Justin, Pattie i Scooter siedzieli przy stole nad papierami i kawą.
Podnieśli wzrok kiedy usłyszeli moje kroki.
- Hej Courtney - Scooter się przywitał swoim zwyczajowym, ciepłym głosem. Jego zachowanie na spotkaniu dziś rano było szokujące - Nie mogłaś zejść na dół o lepszej porze.
Usiadłam obok Justina, który owinął rękę wokół moich ramion - Co tam?
- Na początek, chciałem przeprosić za moje zachowanie tego ranka. Wiem, że powiedziałem to przez telefon, ale naprawdę chciałem powiedzieć to jeszcze raz.
- Myślę, że wszyscy powiedzieliśmy pare złych rzeczy, których tak naprawdę nie chcieliśmy - westchnęłam - Nie wspominają już o tym, że cały świat próbuje nas poniżyć. Nawet nasze własne ciała i krew.
Przygryzłam wargi, próbując odepchnąć łzy. Moi rodzice i ja nie dogadywaliśmy się -- wiedziałam, że mnie kochali, ale nie chciałam tego zaakceptować. Nie mogłam uwierzyć, że byliby tacy okrutni by wrzucić mnie pod autobus i wydać to nagranie.
- Rodzice Courtney są 'źródłem', to oni sprzedali nagranie Entertainment Tonight - Justin wyjaśnił i położył dłoń na moim brzuchu.
Scooter skinął głową - Mieliśmy do czynienia z nienawiścią wcześniej i to nas nie powstrzyma. Mieliśmy niepowodzenia, ale musimy iść dalej. Zgadzam się z tym co wcześniej powiedziała mi Carin, to nie jest czas by nasz team się rozpadł. Musimy ignorować co inni mówią i robią. Wierzę w Ciebie - Scooter powiedział i spojrzał na Justina, a potem na mnie - Wierzę w was obu.
- Dzięki Scooter - Justin uśmiechnął się - To wiele dla mnie znaczy.


~*~

Biedny Justin i Courtney, ale dobrze, że Scooter się ogarnął

A więc no, muszę was ogrooomnie przeprosić, ponad miesiąc nie dodawałam rozdziału, ale nie miałam po prostu siły na to i dużo się działo, miałam też sporo nauki. Postaram się dodawać o wiele szybciej nowe rozdziały. Mam nadzieję, że wam sie spodoba.

Kocham was @BieberrHeaven

sobota, 21 września 2013

Rozdział 18

***Courtney***
Zamrugałam jakieś milion razy by upewnić się, że to tylko halucynacje i moi rodzice naprawdę tu nie siedzą, ale za każdym razem kiedy otwierałam i zamykałam oczy, oni tu byli. Nie nawiązywali ze mną kontaktu wzrokowego. Nie mogę powiedzieć, że robili to celowo, może to tylko zbieg okoliczności.
- Więc - powiedział policjant - Zostawię was samych byście mogli porozmawiać. Inny policjant przyjdzie na chwilę by zadać wam parę pytań.
Patrzyłam jak mężczyzna wychodzi, a moje oczy zatrzymały się pustym miejscu gdzie wcześniej był.
Całym moim ciałem targały emocje. Część mnie chciała uciec, zwinąć się w ramionach Justina i płakać. Inna część chciała powiedzieć rodzicom jak wiele sprawili mi bólu.
Oczywiście dominująca, najbardziej wystraszona część mnie zdecydowała by nie robić nic.
- Cześć dzieciaki - pan Dawson, ojciec Hannah powiedział - Jesteśmy wdzięczni, za to, że wspieraliście Hannah zanim tutaj dotarliśmy.
- Och, cała przyjemność po naszej stronie - Ryan powiedział szybko - To jedyne co mogliśmy zrobić.
Mogłam powiedzieć, że czuł się odpowiedzialny za to wszystko.
Pani Dawson uśmiechała się kiedy jej oczy wędrowały po każdym w pomieszczeniu i zatrzymała się na Ninie.
- Nie sądzę, że się znamy - powiedziała ciepło. Wyłonił się jej akcent z Chicago, częściej słyszałam jak mówiła akcentem z Georgia.
- Jestem Nina Delvecchio.
- Miło mi Cię poznać. Ja jestem Karen Dawson, a to jest Kenneth - wskazała na swojego męża - Jesteśmy rodzicami Hannah. To jest Simon i Olivia Sparks. Oni są Court...
- Uprzejmymi prawnikami z Chicago - moja mama przerwała, przebiegając dłonią po milionie swoich loków. Gigantyczne pierścionki na jej palcach pozwalały myśleć, że jest miliarderką. Jej głos był tak miły jak Karen, ale poczułam jad, który niewątpliwie skierowany był do mnie. Nadal na mnie nie patrzyła, ale nie musiała. Nie przyznanie się, że była moją matką to najgorsze co kiedykolwiek zrobiła.
Pani Dawson spojrzała na mnie pytająco, ale ja tylko odwróciłam wzrok i połknęłam twardy guzek, który utworzył się w moim gardle.
- Czy ja państwa już gdzieś nie widziałam ? - Nina zapytała.
- Tak - mój tata pisnął dumnie - Jestem sławnym policjantem w Chicago. Prawdopodobnie widziałaś nas w wiadomościach.
Nina skinęła i uśmiechnęła się - Och, to fajnie.
- Yep - skinął po czym pokazał na krzesła wokół stołu przy, którym on i Dawsonowie siedzieli - Cóż, co powiecie na to by usiąść, wtedy będziemy mogli przejść do tej sprawy.
Każdy zajął miejsce i przeraziłam się kiedy Justin usiadł tuż obok mojego taty. Wiem, że Justin nie usiadł tam celowo ale to wciąż było przerażające.
Przez następne parę minut Chaz, Nina i Ryan mówili moim rodzicom co się właściwie wydarzyło.
- Okej - mój tata powiedział kiedy skończyli - Mówicie, że odeszła przez gniew, tak ?
- Tak - Ryan skinął - Oboje na siebie krzyczeliśmy, a ona po prostu się naburmuszyła i wyszła z pokoju.
- Więc, od kiedy tu jesteście mieliście jakikolwiek kontakt z ludzi, którzy mogli być ewentualnie z gangu ? - moja mama zapytała.
Ryan pokręcił głową - Nikogo tu nie znamy. Przyjechaliśmy by odwiedzić Justina i Courtney.
Moja mama na to nie odpowiedziała i odwróciła się do pani Dawson.
- Czy Hannah zna kogoś kto mieszka w tych okolicach ?
- Cóż, oczywiście, zna Granta Martina - powiedziała.
- Grant Martin ? - mój tata zapytał, a jego brwi złączyły się ze sobą - Kim on jest ?
- Grant Martin ! - pan Dawson powtórzył trochę mocniej.
Każdy kto mnie znał, wiedział wszystko o Grancie Martinie i wielkich tarapatach w których się znalazł. Po wszystkim, cały wyczyn pokazany został w mediach, kiedy Grant zaczął mnie oskarżać o to, że pomogłam mu w niesłusznym aresztowaniu go.
- Wiem, że nie zapomniałeś o tym całym bałaganie - skomentowała pani Dawson - Po wszystkim Twoja własna cór..
- Tak, tak, pamiętam - mama znowu jej przeszkodziła - Ale co on ma z tym wszystkim zrobić ?
- Może nic - powiedziała pani Dawson - Ale Courtney, czy on nie był oskarżony o bycie częścią gangu?
- Ta... - moja mama przerwała mi.
- Nie ma potrzeby, aby siedzieć tu i spekulować, jesteśmy w biurze policji na miłość boską. Chodźmy poprosić ich, aby wyciągnęli nagrania - powiedziała.
Zobaczyłam, że moi rodzice i państwo Dawson wstają.
- Co powiecie byście wy TROJE - podkreśliła troje - poszli z nami? Prawdopodobnie możecie nam pomóc.
- Ale pani Dawson czy to nie Courtney jest jedyną, która go zna ? - Chaz zapytał.
Moja mama go zignorowała i po prostu wyprowadziła wszystkich z sali.
Chaz posłał mi zdziwione spojrzenie. A ja dałam mu lekki uśmiech.
- To jest o Hannah - przypomniałam mu.
Nadal wyglądał na skołowanego, ale wyszedł za wszystkimi z pomieszczenia. W momencie kiedy drzwi się zamknęły, Justin prysnął ze swojego miejsca.
Na początku, kiedy na niego spojrzałam zobaczyłam tylko, że był kompletnie wkurzony.
- Co to było ? - warknął - Twoi rodzice tu byli i tak po prostu Cię ignorowali !
- Justin - powiedziałam - Dawsonowie i moi rodzice są biznesowymi partnerami. Wszyscy pracują w najlepszej kancelarii prawniczej w Chicago.
- Ale to nie nie daje im prawa do udawania, że nie istniejesz ! Przybliżę to - trzymał swoje palce w większej odległości od siebie - Nic nie zrobili,a teraz totalnie Cię olalo...
Kazanie Justina zostało przerwane przez dźwięk otwierających się drzwi, które ukazały mojego ojca.
- Policja chciałaby z Tobą rozmawiać - powiedział, nie patrząc na mnie.
- Z kim ? - Justin zapytał, z lekką złością słyszalną w jego głosie.
- Courtney - odpowiedział niechętnie wciąż patrząc w dół. Simon Sparks był dumnym człowiekiem, który nigdy nie patrzy wstecz. On wyparł się mnie i nie miał zamiaru tego zmieniać.
- Wiesz, ciężko usłyszeć kogoś kto nawet nie patrzy Ci w oczy - Justin kontynuował przez zaciśnięte zęby.
- Nie patrzę suką w oczy - mój tata uśmiechnął się głupio, patrząc na Justina po raz pierwszy.
Justin się odwrócił, krwawo czerwony z wściekłości.
- Odwołaj to.
- Nie - mój tata powiedział wyzywająco
- Cofnij to ! - Justin wrzasnął.
- To nie ma nic wspólnego z Tobą, Bieber.
- Och tak, ma. Nikt mam na myśli NIKT nie będzie mówił tak do Courtney.
- To ja sprawiłem, że jej matka zaszła z nią w ciąże więc myślę, że to daje mi prawo by mówić do niej cokolwiek chcę.
- Yeah, cóż, ja sprawiłem, że Courtney jest w ciąży i to daje mi prawo by mówić, że nie możesz.
- Wiem, że myślisz, że jesteś jakimś wielkim i złym mężczyzną, ale nie jesteś, dzieciaku.
- Nie jestem dzieciakiem. Mam sobie więcej z faceta niż ty kiedykolwiek mogłeś mieć - Justin wypalił.
Mój ojciec i Justin byli teraz zaledwie kilka centymetrów od siebie. Poczułam jak moje serce wypełnia się strachem.
- Justin, dość - powiedziałam cicho.
- Lepiej żebyś posłuchał swojej dziewczyny dziwki, dzieciaku.
Mój tata mocno go popchnął.
- Nie boję się Ciebie, Simon - Justin powiedział głosem sączącym się ze złości.
- Och tak? Udowodnij.
Tata znów go pchnął, a Justin warknął.
Popchnął mojego tatę co spowodowało, że upadł.
- Justin - wrzasnęłam - Przestań!
Mimo to, było za późno. Mój tata odzyskał równowagę i oboje zaczęli uprawiać jakieś zapasy.
Próbowałam wejść pomiędzy nich, ale wymachiwali ramionami i bałam się, że mogę dostać.
Byłam na skraju łez kiedy patrzyłam jak mój ojciec rzuca Justina na podłogę i zaczyna go bić. Był dwa razy większy od niego i bałam się, że naprawdę może go skrzywdzić. Justin dobrze walczył i chwilę później zrzucił z siebie tatę i był nad nim składając swoje własne ręce w pięści.
- Justin! - krzyknęłam, biegnąc do ich obu - Skończ, natychmiast!
Justin spojrzał na mojego tatę.
- Odwołaj to - powtórzył.
Mój ojciec zakpił.
Justin znów złożył rękę w pięść, ale przytrzymałam jego ramię.
- On tego nie powtórzy, Justin. Po prostu daj mu spokój - błagałam, teraz płakałam - Proszę.
Justin zszedł z niego i wstał.
- Wiedziałem, że nie jesteś wystarczającym mężczyzną by mi coś zrobić - mój tata się uśmiechnął, wstając na nogi.
Justin skoczył w jego kierunku, ale drzwi się otworzyły.
- Panno Sparks... - policjant przerwał rozstrzygając co dzieje się pomiędzy Justinem a tatą - Co tu się dzieje ?
Mama odepchnęła policjanta i stanęła.
- Simno - wykrzyknęła kiedy zobaczyła tatę - Co w świecie...
- To nic - mój tata powiedział wycierając krew z podbródka.
Wszystkie oczy spoczęły teraz na Justinie, ale on tylko wzruszył ramionami.
- Okej, więc - policjant odezwał się ponownie, kiedy wyczyścił swoje gardło - Inny mundurowy i ja zdecydowaliśmy, że poszukamy informacji, więc teraz może pani iść panno Sparks.
- Okej, dziękuje - uśmiechnęłam się.
Policjant spojrzał na nas wszystkich jakbyśmy byli szaleni, po czym skinął i wyszedł.
Mogłam poczuć ciężki wzrok  mojej matki, ale nie patrzyłam w jej stronę.
- Dalej Justin - powiedziałam - Idziemy.


~*~

***Justin***

Siedziałem na kuchennym stole kiedy Courtney wyciągnęła apteczkę.
- Nic mi nie jest, naprawdę - powiedziałem.
- Nic? - Courtney zapytała. Zdenerwowanie było wymalowane na jej pięknej twarzy. Podniosła lustro - Jak dla mnie to nie wygląda jak nic.
Spojrzałem na swoje odbicie i zobaczyłem rysy i drobne siniaki. To na pewno nie był widok, który fan mający na moim punkcie obsesję będzie chciał zobaczyć.
Courtney nalała przezroczystą ciecz na wacik.
- Kochanie, naprawdę nie musisz tego robić. To nie jest takie złe na jakie wygląda.
Courtney mnie zignorowała i wzięła moją twarz w swoje dłonie.
Zaczęła delikatnie przecierać wacikiem rany.
Skrzywiłem się - Auć!
- Przepraszam - powiedziała - Ale musisz siedzieć spokojnie.
Rzuciła wacik do kosza i wzięła kolejny.
- Naprawdę nie chcę robić zamieszania - powiedziałem, próbując wstać, ale ona posadziła mnie z powrotem.
- Siedź, Bieber - zachichotała.
Nadaje się do pracy jako czyściciel mojej twarzy.
- Nie wiem co w Ciebie wstąpiło - powiedziała - Myślałam, że mój tata spowoduje jakieś trwałe uszkodzenia. Jesteś szalony czy jak?
- Ow - syknąłem kiedy czyściła szczególnie wrażliwe cięcie - To kłuje!
- Tutaj - powiedziała, pochylając się i delikatnie na nie dmuchając. Jej twarz była kilka centymetrów od mojej - Lepiej?
Wolno skinąłem, a moje oczy spoczęły na jej ustach.
- Odpowiadając na Twoje pytanie, tak, jestem szalony - szepnąłem - Szalony z miłości do Ciebie.
Złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.
- Justin - wyszeptała - Mimo to, nie musisz się dla mnie bić.
- Nie miałem zamiaru pozwolić Twojemu tacie mówić do Ciebie w ten sposób - powiedziałem.
- Jeśli myślisz, że bicie go, zatrzyma go przed mówieniem tak o mnie...to nie zatrzyma. Nigdy nie byłam wystarczająco dobra i nigdy nie będę. Jestem pomyłką, która hańbi całą rodzinę Sparksów.
- To nieprawda, kochanie - powiedziałem.
To łamało moje serce, widzieć jak rodzice Courtney ją traktują. Niezależnie od tego czy się do tego przyznawała czy nie ona wciąż wyglądała przy nich na pewną siebie. Wszystko co oni robili sprawiało, że czuła się źle będąc sobą i to mnie wkurzało. Bardzo wkurzało.
- Cóż, ale oni tak uważają - westchnęła.
- Nie obchodzi mnie co oni uważają. Wszystko co wiem to to, że umarłbym dla Ciebie - stwierdziłem - I tak długo jak jestem w pobliżu, Twój tata i każdy inny człowiek będzie traktował Cię z szacunkiem.
Zobaczyłem jak łzy formują się w jej oczach.
- Dziękuje Justin.
Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem, by wynagrodzić jej ten ból, który miała w sercu razem z miłością.


~*~

Całym sercem nienawidzę jej rodziców.

Tak wiem, rozdział ma pewnie masę błędów, ale ciężko mi się go tłumaczyło i padam na twarz. DOSŁOWNIE.
Przepraszam, że tak późno dodaje...znów, postaram się ogarnąć to jakoś.
Mam nadzieje, że się spodoba :)
Kocham x