środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 2

***Courtney***
Wstałam wcześnie rano z okropnym bólem głowy i porannymi nudnościami.
Siedziałam skulona nad toaletą zwracając moje śniadanie.
Wycierając usta potykałam się po moim małym mieszkaniu, przeszłam do jeszcze mniejszej kuchni i nalałam sobie szklankę soku imbirowego.
- Mały Bieber.. - powiedziałam klepiąc się po brzuchu - Sprawisz, że mamusia straci pracę jeśli nadal będziesz sprawiał, że będę miała mdłości.
Westchnęłam idąc w stronę kanapy, którą używałam jako łóżka, bo nie mogłam pozwolić sobie na prawdziwe łóżko.
Usiadłam i sięgnęłam po telefon by zadzwonić do szefa i powiedzieć mu, że nie jestem w stanie dziś pracować. Po prostu nie miałam sposobu by pracować, nadal czując się źle.
Telefon zadzwonił w mojej dłoni powodując, że podskoczyłam.
Spojrzałam na nazwę i poczułam ciepłe łzy napływające do oczu.
To był nie kto inny jak ojciec mojego kochanego dziecka, powód moich mdłości.
Kiedy miałam nacisnąć przycisk wyciszający, poczułam ukłucie winy.
Rozejrzałam się po moim skromnym mieszkaniu. Wiedziałam, że to małe mieszkanie, w którym mieszkałam, nie jest miejscem do wychowywania dziecka.
To wzmocniło moje poczucie winy.
W ciągu ostatnich kilku dni zaczęłam się zastanawiać, zastanawiałam się czy naprawdę dobre jest trzymanie małego Biebera z dala od Justina. Jak to Ryan powiedział dziecko było również częścią jego.
Wiedziałam też, że jeśli powiedziałabym Justinowi o dziecku i złączylibyśmy nasze wysiłki, to dziecko byłoby wychowywane w lepszych warunkach niż te które ja mu mogę zapewnić.
Schowałam głowę w dłoniach, łzy kapały mi przez palce.
Próbowałam je wycierać i zatrzymać, ale nie udało mi się.
Nigdy nie wyobrażałam sobie, że moje życie się tak skończy. Nigdy nie widziałam siebie jako samotnej szesnastolatki w ciąży. Nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji.
Teraz nie żałuję tej wspólnej, intymnej nocy spędzonej z Justinem. I nie żałuję też, że zaszłam w ciąże.
Nie żałuję, że zostałam w to 'wepchnięta' choć żałuję że nie będę w stanie zapewnić mojemu dziecku idealnego domu, ale nadal wierzę, że umożliwiłam Justinowi realizowanie marzeń.
Otarłam łzy i starałam się uporządkować myśli.
Spojrzałam na zegarek i określiłam, że jeśli się pospieszę, będę na moim pierwszym dniu w pracy na czas.
Wstałam z mojego 'łóżka' i poszłam do moje małej szafy gdzie założyłam na siebie białą bluzkę, i parę czarnych spodni.
Wzięłam krótki prysznic i szybko związałam włosy w kucyk, zostawiając kilka kosmyków moich naturalnych włosów by opadały mi na twarz.
Kiedy się ubierałam, podziękowałam Bogu w duchu, że jeszcze nie przybrałam na wadze. Nie mogłam sobie teraz pozwolić na kupowanie czegokolwiek. Nie mówiąc już o zupełnie nowych ubraniach.
Zebrałam swoje rzeczy, rozglądając się po mieszkaniu udałam się w stronę garażu gdzie zostawiłam mój różowo czarny VW Bug.
Odpaliłam samochód i wyjechałam w stronę pracy.
Wyskoczyłam z samochodu i ruszyłam w stronę McDonald's. 
Zapukałam do drzwi przed wejściem do biura, które znajdowało się na tyłach budynku.
Spojrzałam z niedowierzaniem na swojego szefa, który przy swoim biurku w samych bokserkach.
- Uh..po prostu..wrócę później.. - zająknęłam się odwracając do wyjścia.
- Nie, nie. Jest dobrze - powiedział - Wróć.
Przełknęłam ślinę odwracając się.
- Tu jest po prostu tak gorąco. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.
Nie byłam do końca pewna co powiedzieć, więc tylko skinęłam głową.
- Więc, dlaczego nie wchodzisz do środka, pokażę Ci jak pracować na komputerze.
Poruszyłam się niespokojnie, jak ogarnął mnie zapach jego wody kolońskiej.
- Masz najpiękniejsze włosy jakie kiedykolwiek widziałem - szepnął mi do ucha.
Odchrząknęłam - Umm, dziękuję.
- Nie ma za co - uśmiechnął się.
Gdybym go nie znała, powiedziałabym, że mój szef ze mną flirtował.
- Jesteś pewna, że nie jest Ci za gorąco ? - zapytał dotykając kołnierza na mojej bluzce, kiedy jego gorący oddech łaskotał moje ucho.
- Jest mi dobrze - mój głos wyszedł jak pisk.
Zrobiłam się jeszcze bardziej zażenowana.
- Na czym skończyłem ? - zapytał, jego usta wciąż były blisko mojego ucha.
Za blisko jak na mojego szefa.
- Myślę, że jestem blisko rozwiązania - powiedziałam.
- Wiesz, niektóre miejsca pracy nie pozwalając pracownikom mieć bliskie stosunki, ale ta zasada tu nie obowiązuje - powiedział, jego głos był niemal zmysłowy.
- Naprawdę ? - zapytałam.
- Tak.
- Więc co dokładnie mam robić ? - zapytałam
- Jesteś moją prywatną asystentką. Będziesz po prostu pomagała mi w tym czego będę potrzebował.
- Och, dobrze - powiedziałam drżącym głosem.
Nie podobało mi się do czego to zmierzało.
- Jesteś w tym dobra ? - zapytał.
Skinęłam - Oczywiście - skłamałam przez zęby.
- Świetnie, ponieważ miałem nadzieję, że skoczysz ze mną do mojego domu. Mam spotkanie z pewną gwiazdą pop'u która jest zainteresowana udziałem w reklamie firmy.
- Super - powiedziałam, dało się zauważyć mój sarkazm.
- Zaczynasz ze mną ? - Jason krzyknął, w moją twarz.
Przełknęłam ślinę, a strach pędził przez moje żyły.
Jeszcze żaden mężczyzna tak na mnie nie krzyczał, to było przerażające.
- Spójrz, jesteś piękną dziewczyną. Masz w sobie duży potencjał i chcę Ci pomóc, ale ostrzegam Cię, nie denerwuj mnie. Nie chcesz zobaczyć mnie, gdy jestem zły.
Skinęłam, czując, że się trzęsę.
Co to za facet ? Niesamowity Hulk ?
Jestem pewna jak diabli, że się tego nie dowiemy.
- Okej, więc na czym stanęło ? Ach, tak, pojedziesz ze mną do domu, by pomóc przy spotkaniu - Jason powiedział uszczęśliwiony, jakby nic się nie stało.
Powoli skinęłam głową.
- Dlaczego nie idziesz do samochodu ? Będę za minutę. Tu masz klucze - powiedział.
Wzięłam klucze i zorientowałam się, że Jason ma Lexus'a 
Whoop-dee-do !
Poszłam do samochodu i usiadłam na siedzeniu.
Jason wyszedł z McDonald's i biegł truchtem, teraz ubrany w swój normalny strój golf i beżowe spodnie.
- Hej kochanie - powiedział przesuwając rękę wokół oparcia siedzenia pasażera, gdzie siedziałam.
- J-J-Jason - zająknęłam się przypominając sobie jego słowa 'nie denerwuj mnie' - Wiesz, że mam chłopaka, prawda ?
Jason nic nie powiedział. Nie udawała nawet, że mnie słyszy.
Po prostu włączył radio, i zaczął śpiewać z Michael'em Jackson'em 'Billie Jean'
Jason skręcił na parking na zamkniętym osiedlu.
Wjechał do ogromnej willi.
- Wow ! - zdziwiłam się.
Widziałam już wcześniej wille, z Justinem,  nawet dorastałam w jednej, ale myśl, że kierownik McDonald's mieszka w takim domu, zaskoczyło mnie.
- Taak, mój tata był dobrym zapaśnikiem. Nie muszę pracować, robię to tylko dlatego, że chcę.
Pociągnął mnie na schody i byłam tak zajęta rozglądaniem się, że nie zdałam sobie sprawy kiedy on zamknął za nami drzwi po wejściu do sypialni.
- Ładnie tu - powiedziałam, obracając się by na niego spojrzeć.
Jason na mnie patrzył, jego oczy były pełne pożądania.
Zaczął się do mnie zbliżać, a wyraz jego oczu mówił mi, że ma zamiar mnie skrzywdzić.
Zaczęłam się cofać, by być z dala od niego ale moje plecy uderzyły o ścianę.


***Justin***

Siedziałem w salonie Jason'a Watson'a. Czekałem na spotkanie z nim, w celu omówienia spraw związanych z reklamą dla McDonald's 
Cieszyłem się z podjadania Doritos, które zostawiła pokojówka kiedy usłyszałem wysoki, damski krzyk.
Spojrzałem na Usher'a i Scooter'a którzy byli zajęci rozmową o umowie, którą próbowaliśmy podpisać.
- Słyszeliście to ? - zapytałem.
Oboje odwrócili głowy.
- Może słyszę myśli.
Wróciłem do jedzenia kiedy usłyszałem to znowu.
Wstałem z kanapy i zacząłem krążyć po domu szukając skąd mogły dobiegać krzyki.
Moja mama nauczyła mnie, że nie można chodzić po cudzuch domach, ale coś mi mówiło, że coś jest nie tak.
Krzyki doprowadziły mnie do drzwi sypialni.
Pchnąłem drzwi i patrzyłem z przerażeniem.
Co do cholery ?
Dziewczyna siedziała naga w rogu ściany, a twarz miała schowaną między kolanami, a jej posiniaczone ciało było zwinięte w kłębek.
Trzęsła się płacząc.
Mężczyzna, który wyglądał na dwadzieścia lat, stanął nad nią z podniesioną ręką chcąc ja właśnie uderzyć.
- Odejdź od niej ! - krzyknąłem.
Mężczyzna się obrócił by na mnie spojrzeć. Przebiegł obok mnie przez drzwi.
- Usher, Scooter ! - krzyknąłem - Nie pozwólcie mu uciec ! - Przepraszam panienko - powiedziałem do dziewczyny - Wszystko w porządku ? Czy on.. czy on Cię zgwałcił ?
Zastygłem kiedy podniosła głowę i na mnie spojrzała.


***
Biedna Courtney :( Ciekawe co się wydarzyło i co zrobi Justin. 
Przepraszam za błędy, ale nie było mnie cały dzień w domu i jestem strasznie zmęczona, mam nadzieję, że zrozumiecie :) Starałam się to przetłumaczyć jeszcze dziś, dla Was :)
+ Bardzo mocno dziękuję za ponad 500 wyświetleń, kocham Was ! #muchlove
@Danger_Loverr

1 komentarz: