sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 10

***Courtney***
Po jakichś piętnastu minutach, ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę wejść - odpowiedział Justin, teraz siedząc na krześle obok mojego łóżka.
Oboje stawaliśmy się nerwowi z niecierpliwości.
Dr. Meredith Allen weszła do pokoju. Dr. Allen była tą, która powiedziała Justinowi, że jestem w ciąży.
Uśmiech zagościł na jej twarzy kiedy spojrzała znad jej folderów.
- Och, pamiętam was. To Justin i Courtney, tak ? - zapytała.
Skinęliśmy.
- Jak się pani czuje Dr. Allen ? - Justin zapytał.
- Nie mogę narzekać.
Spojrzała ponownie na dokumenty, zanim usiadła.
- Cóż, Courtney, piszę tu, że spadłaś ze schodów. Czy to prawda ?
- Tak - skinęłam.
- Okej. Według przeprowadzonych badań, wszystko jest z Tobą dobrze. Trochę obolała, ale to wszystko. Teraz, musimy sprawdzić co u dziecka, tak ?
- Tak  - powiedział Justin.
- Dobrze, z testów wynika, że dziecko ma się dobrze - uśmiechnęła się.
Poczułam łzy napływające do moich oczu kiedy uśmiechnęłam się do Justina.
Ogromny ciężar został zabrany i w końcu mój umysł mógł odpocząć ! Wszystko było dobrze, wszystkie brakujące kawałki się odnalazły i mogłam zobaczyć pełny obrazek.
Justin, dziecko i ja, stworzymy słodką, małą rodzinę.
- Dzięki Bogu - powiedział Justin z oczywistą ulgą.
Mama Justina również się uśmiechnęła.
- Mówiłam Ci, że wszystko będzie dobrze ! - powiedziała Pattie.
- Nadal musimy zrobić USG by mieć wszystkie wyniki, ale to jest rodzaj zabawy, bo będziecie mogli usłyszeć bicie serca dziecka ! - powiedziała Dr. Allen podekscytowana - Macie jakieś pytania ?
Justin na mnie spojrzał, a ja pokręciłam głową.
- Nie, myślę, że wszystko wiemy. Dziękujemy bardzo - powiedział potrząsając jej dłonią.
- Nie ma za co. Mogę powiedzieć, że oboje będziecie świetnymi rodzicami - uśmiechnęła się - Niedługo przyjdzie pielęgniarka.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się.
Dr. Allen wyszła, delikatnie zamykając drzwi.
- Tak bardzo się cieszę, że czekanie dobiegło końca ! powiedziałam.
Justin skinął - Tak, teraz musimy poczekać by usłyszeć bicie serca dziecka.
- Wiem.
Justin delikatnie położył dłoń na moim brzuchu.
- Nie mogę się doczekać aż Cię zobaczę ! - powiedział.
Cicho się zaśmiałam.
- Co ? - zapytał - Czytałem w sieci, że dobre jest mówienie do dziecka.
Uśmiechnęłam się.
- Nie martw się też mówię do Baby Bieber.
- 'Baby Bieber' ? - zapytał.
Skinęłam.
- Tak, męczyło mnie mówienie 'to dziecko'. Podoba Ci się ?
- Uwielbiam to. Jest słodkie - uśmiechnął się, patrząc mi w oczy.
To niesamowite jak Justin jednym spojrzenie mógł sprawić, że topniałam.
- Czuję jakbym wpychała się pomiędzy wasz specjalny czas - powiedziała Pattie z lekkim uśmiechem.
- Nie Pattie, jest dobrze - powiedziałam, obracając się by na nią spojrzeć - Będziesz babcią Baby Bieber.
- Dziękuje Courtney, ale Justin wolałby żebym wyszła - powiedziała, przypatrując się synowi.
Spojrzałam na Justina, który zarumienił się lekko.
- Mamo wiesz, że możesz zostać jeśli chcesz - powiedział nieśmiało.
- Jest w porządku. Będę w kafeterii. I tak zaczęłam mieć ochotę na kawę - zaśmiała się, opuszczając pokój.
- Dlaczego chciałeś by wyszła - zapytałam.
- Bym mógł zrobić to... - powiedział Justin, biorąc moją twarz w dłonie i całując mnie, pozbywając się mojego oddechu.
Justin oparł swoje czoło o moje.
Jego gorący oddech ogrzewał moją twarz.
- Tak bardzo Cię kocham - wyszeptał.
- Ja kocham Cię mocniej - odszepnęłam przekornie.
- Nie sądzę by to było możliwe - uśmiechnął się, splatając nasze palce.
Justin oparł nasze ręce na moim brzuchu.
- Będziesz niesamowitą mamą.
- A ty będziesz cudownym tatą.
Justin pocałował mnie delikatnie.
Kiedy się odsunął, usłyszeliśmy dźwięk pukania do drzwi.
- Proszę wejść - odpowiedziałam, a Justin usiadł z powrotem na swoje krzesło.
- Cześć ! - powiedziała pielęgniarka w scrubie* Strawberry Shortcake**
- Cześć - odpowiedzieliśmy z Justinem.
Zaczęła wszystko ustawiać.
- Jesteście podekscytowani, że będziecie słyszeć bicie serca dziecka ? - zapytała.
Oboje skinęliśmy.
- Jestem trochę zdenerwowana - przyznałam.
Justin dosięgnął moją dłoń i chwycił ją całując.
- To normalne - powiedziała pielęgniarka - Ale nie ma o co się martwić. To naprawdę proste.
- Okej, dobrze.
- Cóż, zacznijmy. Możesz podnieść swój fartuch ? Możesz zostawić swoje nogi przykryte.
Podniosłam mój fartuch i dostałam gęsiej skórki na brzuchu przez zmianę temperatury.
- Nałożę ten żel na Twój brzuch, to będzie trochę zimne.
Skinęłam kiedy wycisnęła jasną maź na mój brzuch powodując, że było mi jeszcze bardziej zimno.
-  A teraz czas na zabawną część - powiedziała, poruszając małym urządzeniem po moim brzuchu - Możecie patrzeć na ten ekran.
Powiedziała wskazując na monitor, który wskazywał szare i czarne kolory.
- Dziecko wciąż jest bardzo małe, to trochę trudno by coś zobaczyć. Ale dziecko jest tutaj - wskazała na malutką sylwetkę.
Obróciłam się i uśmiechnęłam do Justina.
Ścisnął delikatnie moją rękę.
- Podłącze słuchawki i będziecie mogli usłyszeć bicie jego serca - powiedziała.
Przycisnęła parę klawiszy i rzeczywiście, dźwięk bicia serca dziecka przeszedł przez głośniki.
To było niesamowite ! Nadal nie potrafiłam zrozumieć, że Justin i ja stworzyliśmy małego człowieka, który teraz rośnie w środku mnie. To było zadziwiające.
- Wow - Justin odetchnął.
- Ten mały ma mocne serce  - pielęgniarka się uśmiechnęła - Nie macie się czym przejmować. Chcesz bym wydrukowała zdjęcie ?
- Tak, poproszę - powiedziałam, przecierając oczy.
To była jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie udało mi się doświadczyć.
- Okej, proszę  - powiedziała, wręczając mi kilka kopii - Zaznaczyłam dla Ciebie, gdzie jest dziecko.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co, miłego dnia - powiedziała i wyszła.
- Dasz wiarę, że to nasze dziecko ? - zapytałam dając Justinowi jedno ze zdjęć.
Pokręcił głową.
- Jest niesamowite, prawda ?
Skinęłam.
- Na początku miałam trudności ze zrozumieniem, że naprawdę jest we mnie mała osoba, ale teraz... - przerwałam krztusząc się łzami.
- ...jest po prostu cudownie.
Justin mnie pocałował.
- Dziękuje Ci - uśmiechnął się.
- Za co ? - zapytałam.
- Za ten cenny, mały prezent, za nie podjęcie się aborcji. Jest wiele dziewczyn, które nie byłyby gotowe przejść przez to wszystko.
Uśmiechnęłam się delikatnie, jeżdżąc palcami po miejscu gdzie pielęgniarka zaznaczyła dziecko.

~*~
***Justin***
Patrzyłem na czarno szare zdjęcie, które trzymałem w dłoniach. To było niesamowite, że mogło powstać życie z miłości, którą ja i Courtney uwolniliśmy. Wiedziałem tu i teraz, że nieważne co, chcę być główną częścią życia tego dziecka.
Zakochałem się w moim dziecku i wiedziałem, że chcę spędzić z Courtney resztę życia. Pomijając fakt, że była na zmęczoną, nie miała makijażu, a jej włosy były w nieładzie, wyglądała dla mnie pięknie i nie mogłem nic na to zrobić tylko patrzeć.
- Co ? - zapytała.
- Nic - uśmiechnąłem się do niej.
Poczułem jak mój telefon wibruje w kieszeni.
Wyciągnąłem go i zobaczyłem nazwę, zobaczyłem, że to mój manager, Scooter Braun.
- Kto to ? - zapytała Courtney.
- Scooter - powiedziałem prosto kiedy wkładałem telefon z powrotem do kieszeni.
- Nie zamierzasz odebrać ?
- Nie, teraz jestem z Tobą. Nieważne co, Scooter może poczekać.
Courtney westchnęła.
- Justin mówiłam Ci, że nie chcę wykopać Twojej kariery na krawężnik, przeze mnie.
- Dobrze, zaraz wrócę - powiedziałem.
Wiedziałem, że jeśli zaprotestuję, to zrodzi kłótnie.
Wyszedłem z pokoju Courtney do poczekalni gdzie usiadłem.
Zadzwoniłem pod numer Scootera.
- Justin ! - powiedział, odbierając po pierwszym sygnale - GDZIE jesteś ?
Mogłem powiedzieć, że był wkurzony.
- Spotkanie się rozpoczyna ! - kontynuował.
Uderzyłem się w czoło.
Zapomniałem, że dziś mam duże spotkanie w Island Def Jams***
- Jestem w szpitalu - odpowiedziałem.
- O mój Boże - powiedział Scooter - Wszystko w porządku ? Co się stało ?
- Ze mną w porządku. Nie jestem tu przeze mnie. Jestem tu, bo głupi były chłopak Courtney zepchnął ją ze schodów i przez to prawie straciła dziecko. Ale na szczęście Courtney i dziecko mają się dobrze - odpowiedziałem.
- Och, dobrze - powiedział z ulgą - Czekaj ! Czy ty powiedziałeś dziecko ?!
- Uch, tak...Courtney jest w ciąży.
- Jest Twoje ?
- Tak...
- Justin ! Jak mogłeś to zrobić ? Nie wiesz, że to może być koniec Twojej kariery ?
Przebiegłem dłonią po włosach i usiadłem.
- Wiem, wiem. Courtney i ja powinniśmy poczekać z tym do ślubu.
- A co najważniejsze zabezpieczyć się ! Tyle na to pracowałeś, jesteś taki uzdolniony. Kiedy wziąłeś jej ciąże, to było równoznaczne z tym jakbyś to wszystko spuścił w toalecie.
- Cóż, co się stało to się nie odstanie. Nie mogę wrócić i zmienić przeszłości - westchnąłem - Możemy coś wymyślić, prawda ? Małe dziewczynki jak dzieci.
- Nie martwię się o małe dziewczynki, martwię się o rodziców małych dziewczynek. Naprawdę myślisz, że jakaś mama puści swoją dziewięcioletnią córkę na koncert faceta, który ma dziecko ?
- Pewnie, dlaczego by nie ?
- Bo, Justin, nie chcą by ich dziecko brało przykład z tego, że dobrze jest mieć dziecko przed ślubem.
- Więc, co mam zrobić ? - zapytałem.
- Po prostu trzymaj się z dala od mediów.
- Myślę, że jest na to trochę za późno, mama powiedziała, że roi się od nich wokoło budynku.
- Och, stary - powiedział Scooter - Okej, więc nie rozmawiaj z paparazzi. Nieważne co powiedzą, Justin, nic nie mów.
- Ty jesteś szefem.
- Świetnie, a ja wymyślę co powiedzieć chłopakom tutaj.
- Okej, a ja wracam do Courtney.
- Och i Justin ?
- Tak ?
- Gratulacje - powiedział.
- Dzięki - uśmiechnąłem się.
Zakończyłem połączenie i schowałem głowę w dłoniach.
Utrata mojej kariery była w tym całym bałaganie najgorsza. Tak ciężko na to pracowałem, ale odrzuciłem zostawienie Courtney. Porzuciła swoje plany i ja moje też, tak musi być.
Ale ja naprawdę, naprawdę, naprawdę tego nie chcę.
Wstałem z krzesła i odepchnąłem te myśli na koniec mojego umysłu.
Zapukałem w drzwi.
- Proszę wejść - usłyszałem jak moja mama powiedziała.
Courtney pokazywała jej zdjęcia z USG.
- Ochhh, to takie ekscytujące - mama wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Jej uśmiech trochę zbladł kiedy na mnie popatrzyła, po tym jak nie odpowiedziałem.
- Justin, może pojedźmy po coś do jedzenia dla Courtney - powiedziała.
Wiedziałem, że tak naprawdę chciała porozmawiać.
- Okej - zgodziłem się - Co byś chciała kochanie ?
- Cokolwiek przyniesiesz będzie dobre - Courtney powiedziała, z nieco zaniepokojonym wyrazem twarzy.
- W porządku, niedługo wrócimy. Zadzwoń jeśli będziesz czegoś potrzebowała - powiedziałem.
Pocałowałem Courtney w czoło i zaczynałem się oddalać, ale pociągnęła za moją koszulkę.
- Wszystko dobrze ? - szepnęła.
Skinąłem.
- O nic nie powinnaś się martwić, kochanie - powiedziałem.
Wyraz jej twarzy mówił mi, że mi nie wierzy.
Pocałowałem ją ponownie, ale tym razem w usta.
- Naprawdę - uśmiechnąłem się - Odpocznij, zdrzemnij się.
Otworzyłem drzwi dla mojej mamy i poprowadziłem ją w dół korytarzem zanim wyszliśmy przez główne drzwi.
Które zostały otoczone przez paparazzi.
- Justin, Justin tutaj ! - jeden krzyknął.
- Dlaczego jesteś w szpitalu ? Wszystko dobrze ?
- Justin czy to prawda, że ex Courtney zrzucił ją ze schodów ?
- Justin czy Courtney to Twoja dziewczyna ?
- Justin czy Courtney jest w ciąży ? Jeśli jest, to Twoje dziecko ?
- Justin, Courtney jest dziwką jeśli obarcza się dzieckiem.
Zignorowałem wszystkie te pytania i pomogłem mamie wsiąść do samochodu, ale nie mogłem być cicho przez to ostatnie.
- Courtney NIE jest dziwką, nigdy więcej jej tak nie nazywaj ! - krzyknąłem, wsiadając do auta i zatrzaskując drzwi.
Przycisnąłem pedał gazu i wyjechałem z parkingu.
- Justin - powiedziała mama - Co się dzieje ?
- Nic - skłamałem.
- Justin, wiesz, że wiem kiedy kłamiesz.
Westchnąłem.
- Rozmawiałem dzisiaj ze Scooterem i powiedziałem mu o dziecku.
- Och.
- Powiedział, że to może być mój koniec.
- Przykro mi, kochanie - powiedziała sympatycznie - Jestem pewna, że wszystko się ułoży.
Pokręciłem głową.
- Moja publiczność zawiera wiele małych dziewczynek i Scooter powiedział, że ich rodzice nie kupią moich płyt. Dasz wiarę ? - zapytałem.
- Cóż - mama się zatrzymała - Szczerze, myślę, że to może być prawda, ale wszystko zależy od tego jak się z tym obejdziesz.
- Co masz na myśli ? - zapytałem.
- Powinieneś powiedzieć prawdę. Popełniłeś błąd, ale chce zrobić wszystko dobrze. Chcesz być tu dla Courtney i dziecka. Myślę, że ludzie to zaakceptują.
Skinąłem.
- Mam nadzieję, że masz rację.
Ścisnęła moje ramię.
- Po prostu się o to módl. Bóg czyni cuda. Nigdy nie sądziłam, że będziemy tu gdzie teraz jesteśmy - uśmiechnęła się.
- Kocham Cię, mamo.
- Też Cię kocham - powiedziała.
Mama miała rację, cuda zdarzyły się w naszym życiu więcej niż raz.
Mimo wszystko dziecko też było formą cudu.
Mam nadzieję, że Bóg jest gotowy wykonać kolejne.


*scrub (nie wiedziałam jak to przetłumaczyć)
**motyw dziewczynki truskawki, jest to również bajka
***wytwórnia płytowa


~*~

Ahhh Jourtney (Courtney&Justin) tacy słodcy *-*
No i mamy dziesiąty, mam nadzieję, że się wam spodoba :)
Przepraszam za wszelkie błędy + dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa :)
Kocham was @DangerLoverr

Jeśli chcesz być informowany/a o nowych rozdziałach na Twitterze, zapisz swój nick w komentarzu tutaj ---> KLIK




6 komentarzy:

  1. Szkoda mi Justina... No ale ważne, że kocha Courtney i chce się nią zaopiekować<3 Jest taki słodki ♥♥♥ Czekam na rozdział 11:) @EmilllyJones

    OdpowiedzUsuń
  2. czytałam ten rozdział to miałam wielki uśmiech na twarzy i ciągle tylko 'aw' 'ale to urocze' hahaha
    czekam na kolejny rozdział x

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, taki awwww. *_*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mg sie doczekac kiedy urodzi sie to dziecko

    OdpowiedzUsuń
  5. Yay,wszytko jest ok z dzieckiem :) tylko trochę szkoda Justina :/ czekam na nn @mrsBieber1301 <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero zaczęłam czytać twoje tłumaczenie, ale jest świetne ! Nie wiem, czy tłumaczyłaś coś przed tym, ale naprawdę bardzo dobrze tłumaczysz, a co do historii, bardzo mi się podoba, bo jest inna niż te wszystkie o gangach itd. Tylko.teraz mi szkoda Justina :c - zapraszam cię również na moje tłumaczenie www.tlumaczenie-meet-bryony.blogspot.com mam nadzieję, że ci się spodoba :)x

    OdpowiedzUsuń