wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 11

***Courtney***
Siedziałam w pustym pokoju szpitalnym patrząc na drzwi. Wiedziałam, że było coś czego Justin nie chciał mi powiedzieć, a moje myśli były pełne obaw.
Justin zawsze mówił mi wszystko, nawet kiedy myślał, że coś mi się nie spodoba i tak mi mówił.
Co przytłaczało go aż tak, że nie chciał mi o tym powiedzieć ?
Położyłam dłoń na moim płaskim brzuchu.
- Co myślisz Baby Bieber ? - zapytałam - Wiesz co męczy tatusia ?
Przerwałam kiedy spodziewałam się odpowiedzi.
- Nie sądzę - mruknęłam.
Położyłam się z powrotem na poduszkę kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę wejść - powiedziałam, spodziewając się zobaczyć kolejnego lekarza lub pielęgniarkę.
Zamiast tego, zobaczyłam trzech uśmiechniętych nastolatków.
- O mój Boże Court ! - Hannah wykrzyknęła - Dobrze się czujesz ?
Podbiegła do mnie.
- Z tego co widziałam w telewizji, jesteś w połowie martwa - krzyknęła, otaczając mnie ramionami.
Nie mogłam nic zrobić i się zaśmiałam.
- Jeśli nadal będziesz tak głośno, to będzie w połowie martwa - ogłosił Ryan.
Hannah zmrużyła oczy.
- Zamknij się - uśmiechnęła się - Bo jeśli ty będziesz wciąż taki brzydki, ona oślepnie.
Ryan wysunął język w jej stronę.
Chociaż Hannah i Ryan rzekomo chodzili na randki, takie na których sporadycznie się pocałowali lub przytulili, nadal zachowywali się jak rodzeństwo.
- Widzisz co ja muszę z nimi znosić ? - powiedział Chaz, wywracając oczami.
Przytulił mnie mocno.
- Jesteście zabawni - uśmiechnęłam się i pokręciłam głową - Ale nie mogę uwierzyć, że tu jesteście !
- Tak, cóż, planowaliśmy, że zrobimy wam niespodziankę i odwiedzimy was w przyszłym tygodniu, ale pomyśleliśmy, że możemy zrobić to teraz - Hannah wyjaśniła.
- Tak - powiedział Ryan - Nie wspominając, że te doniesienia nas wystraszyły.
- Doniesienia ? - zapytałam.
- Jesteś wszędzie w telewizji ! - powiedziała Hannah.
- Czy oni wiedzą, że jestem w ciąży ? - zapytałam nerwowo.
Wiedziałam, że jeśli prasa się dowie, to będzie złe dla kariery Justina.
- Nie wiem - powiedziała - Przykro mi.
Przygryzłam wargę.
- Jestem pewien, że wszystko będzie dobrze - powiedział Chaz, ściskając moje ramię.
- Tak - zgodził się Ryan - Jeśli martwisz się o karierę Justina, to nie powinnaś, ma super lojalnych fanów. Zostaną z nim na dobre i na złe.
- Nie musisz jej tego mówić, byłyśmy częścią tej zwariowanej grupy fanów, pamiętasz ? - powiedziała Hannah.
- Jak mogłaby zapomnieć ? Wskoczyłaś na scenę kiedy Courtney odmówiła i wtedy przekonałaś Justina by zaśpiewał "Happy Birthday" - Ryan pokręcił głową - To była najbardziej zwariowana rzecz jaką widziałem.
- Wezmę to jako komplement ! - Hannah przerzuciła swoje blond włosy za ramię - Cóż, cały czas paplamy, a ty jeszcze nam nie powiedziałaś jak się czujesz.
- Och, jest w porządku - powiedziałam - Jestem trochę obolała, ale czuję się dobrze.
- Co się stało ? - Ryan zapytał.
- To długa historia - stwierdziłam.
- Nigdzie się nie ruszamy - powiedziała Hannah.
Opowiedziałam im całą historię od początku.
Zaczynając od tego jak pokłóciliśmy się z Justinem do kiedy, gdy poszłam do domu Granta, do kiedy zrzucił mnie ze schodów do kiedy dowiedzieliśmy się, że z dzieckiem jest wszystko w porządku.
- O mój Boże ! To takie smutne - powiedziała Hannah, rozszerzając oczy - Nigdy nie lubiłam Granta Martina, powinnaś zadzwonić na policję ! Mimo to, najważniejsze, że z dzieckiem wszystko dobrze.
- Tak - Ryan skinął głową - To musiał być ciężki czas dla Ciebie i Justina, gdy musieliście czekać.
- Był - przytaknęłam - Tak naprawdę myślałam, że mogę stracić dziecko, ale oczywiście Justin utrzymał moje moją głowę prosto. Dziękuje Bogu za niego.
- Jesteście dla siebie idealni - Hannah się uśmiechnęła - Wasze dziecko będzie prawdopodobnie wyglądało jak wy oboje.
Zaśmiałam się.
- Prawdopodobnie masz rację - uśmiechnęłam się - Och, prawie zapomniałam, zrobiono USG, jeśli chcecie możecie zobaczyć zdjęcia.
Podałam im małe czarno szare zdjęcia.
- WoW - powiedział Chaz - To jest fajne.
- Jest - zgodził się Ryan.
- Mogę teraz powiedzieć, że dziecko będzie wyglądało jak mała kopia Ciebie i Justina, patrząc na to zdjęcie - Hannah zawołała.
Zachichotałam.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi i otworzyły się one ukazując Justin, który trzymał kilka paczek z McDonald's.
Uśmiechnął się, gdy zobaczył naszych przyjaciół.
- O mój Boże, co wy tu robicie ? - zapytał odkładając paczki.
Przytulił Hannah i zrobił jakieś dziwne uściski rąk z Chazem i Ryanem.
- Tak czy owak zamierzaliśmy was odwiedzić, ale zdecydowaliśmy, że teraz jest na to najlepszy czas - Hannah się uśmiechnęła.
Justin na mnie spojrzał.
- Wiedziałaś, że przyjdą ? - zapytał.
Pokręciłam głową.
- Nope, ale wydaje się jakbyś ty wiedział - zaśmiałam się wskazując na wszystkie paczki z McDonald's - Naprawdę myślałeś, że mogłabym zjeść to wszystko na śniadanie ?
Justin wzruszył ramionami.
- Kobieta w okienku była wielką fanką. Dała mi całe to jedzenie na śniadanie za darmo. Powiedziałem jej, że nie zdołamy zjeść tego wszystkiego, ale nie słuchała.
- Też dobrze - powiedział Ryan - Jestem głodny.
- Ja też - powiedział Chaz.
- Ja także - dodała Hannah - Może i jestem dziewczyną, ale potrafię jeść !
- Tak, Hannah, potrafisz - zachichotałam - Justin, gdzie Twoja mama ?
- Była zmęczona. Odwiozłem ją z powrotem do domu.
- Och, dobrze - skinęłam.
- W porządku, pochylmy głowy - powiedział Justin.
Hannah, Chaz, Ryan i Justin uformowali krąg wokół mojego łóżka.
- Czy ktoś chce się pomodlić ? - zapytał Justin.
- Czyń honory, chłopie - powiedział Chaz.
Justin skinął.
Drogi Niebiański Ojcze
Dziękujemy Ci za ten dzień, za to że zająłeś się Courtney i dzieckiem i sprowadziłeś tu naszych przyjaciół całych i zdrowych.
Prosimy Cię być wybaczył nam nasze grzechy, znane i nieznane i pomógł nam okazywać uczucia innym.
Pobłogosław proszę to jedzenie, które będziemy spożywać by nakarmić nasze ciała i pobłogosław ręce, które go przyrządziły.
W imię ojca i syna Jezusa Chrystusa
Amen.
- Amen - zawtórowaliśmy.
- Dobrze, zobaczmy co my tu mamy - powiedział Justin, otwierając torby - Kto chce wybierać pierwszy ?
- Panie pierwsze - Ryan wskazał na Hannah i mnie.
- Co chcesz, kochanie ? - zapytał Justin. 
- Co tam jest ? - zaczęłam wychodzić z łóżka, ale Justin mnie zatrzymał.
- Nie wstawaj - powiedział.
Spojrzał zza toreb.
- Co myślisz, o czymś cynamonowym ? Wyglądają na cynamonowe ruloniki. Możesz mieć do tego mleko - zasugerował.
Skinęłam głową.
- Jak dla mnie, brzmi dobrze.
Justin położył wszystko na szpitalnej tacy.
Lubiłam kiedy Justin robił dla mnie te rzeczy, ale od kiedy dorastałam bez rodziców, nie miałam ludzi którzy byli ze mną blisko, robili coś dla mnie i miałam w sobie ten instynkt, by prosić go by tego nie robił.
Zawsze miałam pokojówki, kucharzy i lokaji do robienia tych rzeczy albo robiłam to sama ale wiedziałam, że Justin lubił się mną zajmować więc mu pozwalałam.
Kiedy wszyscy mieli już coś do jedzenia i usiedli, Hannah powiedziała.
- Courtney, któregoś dnia wpadłam na Twoich rodziców - powiedziała.
- Och ? - zapytałam z emocjami.
- Tak. Twój tata znowu pracuje na jakiś urząd polityczny i przyszli do naszego domu próbując i próbował przekonać moich rodziców by znów go reklamowali.
Tata Hannah był wpływowym prawnikiem i mógł mieć duży wpływ na wyborców. To naprawdę był jedyny powód dla którego moi rodzice byli powiązani z rodziną Hannah.
- Powiedziałam im by tego nie robili - kontynuowała.
- Dlaczego ? - zapytałam.
Nie byłam za bardzo zaskoczona, że Hannah to zrobiła, w jej rodzinie każdy był częścią podejmowanej decyzji i Hannah się podobało, że wiedziała, że jej opinia była wysłuchana.
- Boo, Twój tata jest hipokrytą. Jedna z jego największych platform mówi, że wierzy w pro-life, ale starał się zmusić Cię do aborcji i kiedy się nie zgodziłaś wykopał Cię z domu - powiedziała prosto - Dlaczego ktoś miałby głosować na faceta, który nie praktykuje tego co głosi ?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie uważam, że to co mi zrobił powinno wpływać na wybór Twoich rodziców co do tego czy chcą oni wspierać mojego tatę - powiedziałam - Po tym wszystkim jeśli go wesprą wygra lub przegra, będą mieć mnóstwo pieniędzy. Bardzo ładnie płaci tym którzy są po jego stronie.
- Moi rodzice nie są na sprzedaż, Court - powiedziała - Jesteś dla mnie jak siostra, ich córka, nie poprą go nawet za milion dolarów. To nie jest tak, że to pierwszy raz kiedy rodzice wykopali Cię na krawężnik, albo..no wiesz.
- Więc..wyczuwam, że ty i Twoi rodzice się nie dogadujecie ? - zapytał Chaz.
Nagle przypomniałam sobie, że chłopcy byli w pokoju.
- Jej rodzice się żałośni - Hannah powiedziała prosto.
- Hannah ! - skarciłam ją. Obróciłam się do Chaza - Oni po prostu są..uh, przyparci karierą.
- Nie wymyślaj dla nich wymówek - powiedziała Hannah - Robiłaś to od kiedy byłaś mała. Ty i ja, obie wiedziałyśmy, że są żałośni. Ja po prostu nazywam to tak jakie jest, a ty nie.
- Oni mnie urodzili.
- I ? Każdy może zrobić dziecko - powiedziała Hannah - Oni są zupełnie inni niż ty. Wszystko co zrobili w całym Twoim życiu to wyrzucanie Ci pieniędzy w twarz. To nie może być nazywane jako bycie rodzicem.
Westchnęłam.
- Odpowiadając na Twoje pytanie Chaz, relacje z moimi rodzicami są skomplikowane.
Chaz skinął głową.
- Nie chciałem się wtrącać, po prostu byłem ciekawy.
- W porządku - uśmiechnęłam się delikatnie.
W celu przełamania napięcia w pokoju, Ryan włączył telewizor.
Kocham Hannah na zabój i byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami na zawsze, nie jesteśmy w niczym podobne.
Fakt, że ona jest taka towarzyska, a ja super nieśmiała nawet nie daje wglądu w to jak bardzo się różnimy.
Podczas, gdy ja dorastałam z rodzicami, których obchodziło bardziej bogactwo i dziedzictwo niż ja; rodzice Hannah ciężko pracowali na swój sukces, a rodzina była jedną z najważniejszych rzeczy w ich życiu.
Hannah nie wydawała się to rozumieć i naprawdę nie chciałam starać się by zrozumiała.
Tak jak powiedziałam Justinowi, wolę trzymać moje problemy dla siebie.


~*~

***Justin***

Odepchnąłem myśli o możliwości utraty mojej kariery na tył umysłu i cieszyłem się z towarzystwa Hannah, Ryana i Chaza, wszyscy oglądaliśmy jakiś zabawny flim Lifetime.
Mój telefon zawibrował w kieszeni.
Spojrzałem na nazwę i zauważyłem, że to Scooter znów do mnie dzwonił.
Westchnąłem, wstając.
- Co się stało ? - zapytała Courtney.
- Nic. To tylko Scooter - powiedziałem.
- Znowu ? - dopytywała się.
- Tak. Zaraz wrócę.
- Okej - powiedziała, zwracając swoją uwagę z powrotem na telewizor.
Wyszedłem z pomieszczenia i usiadłem na krześle w wolnej poczekalni.
- Hej Scooter - odezwałem się.
- Możesz mi powiedzieć co ostatnio w Ciebie wstąpiło ? - zapytał.
- Co masz na myśli ? 
- Jesteś w okresie jakiegoś nastoletniego buntu, czy coś ? Jeśli tak to naprawdę musisz przestać pieprzyć.
- O czym w świecie ty mówisz ? - zapytałem, składając to w całość.
- Wyraźnie mówiłem Ci być nie rozmawiał z mediami ! Teraz mój telefon brzęczy i nie przestaje!
Wywróciłem oczami.
- Nazwali ją dziwką, Scooter.
- Więc ?
- Więc, co myślałeś, że zrobię ? Po prostu pozwolę im tak o niej mówić ?
- Tak, tak myślałem - powiedział - Nie obchodzi mnie jeśli nazwaliby ją nawet największą dziwką na świecie, byłeś zobowiązany trzymać swoje cholerne usta zamknięte ! To naprawdę było takie trudne do zrobienia ? Próbujesz zrujnować wszystkie szanse na sukcesywną karierę ?
- Jeśli będę musiał godzić się z tą bandą bzdur, to moja kariera może ssać jaja - wypaliłem.
- Nie zgrywaj przy mnie takiego koguta, Justin, ja tu jestem dobrym kolesiem - Scooter awanturował się.
- Dobry koleś ? Dobry koleś ? - zaśmiałem się sarkastycznie - Daj spokój ! Powiedziałeś, że nie obchodzi Cię, że nazwali moją dziewczynę dziwką ! Nie sądzę, że możesz być nazywanym dobrym kolesiem.
- Staram się chronić Twoją dupę ! - krzyknął na mnie.
- Nie, ty starasz się zachować swoje kieszenie przepełnione forsą - odkrzyknąłem - Spójrzmy prawdzie w twarz, beze mnie, jesteś nikim !
- Nie myśl, że jesteś niezastąpiony, Bieber. Będzie inny uroczy facet, który będzie pracować i dziewczyny na jego widok będą krzyczały. Zadzieraj ze mną, a będziesz we wczorajszych wiadomościach. Ty i Twoja wykopana dziewczyna będziecie próbowali przetrwać na kartkach żywnościowych...
Odłożyłem słuchawkę
Ostatnią rzeczą, którą chciałem teraz słuchać były jego gówno.
Rzuciłem telefon na podłogę.
- Wszystko dobrze, stary ?
Odwróciłem się i zobaczyłem Chaza i Ryana w drzwiach.
Westchnąłem.
- Scooter był teraz dupkiem.
- Niech zgadnę, dowiedział się o ciąży Courtney ? - zapytał Ryan.
- Yep - skinąłem - Ale nie tylko dlatego jest wkurzony.
Posłali mi pytające spojrzenia.
- Jest zły, bo wszedłem na paru reporterów po tym jak nazwali Courtney dziwką. Scooter powiedział bym nie rozmawiał z mediami ale nie mogłem po prostu stać i pozwolić im mówić o niej w ten sposób.
- I nie powinieneś - zgodził się Ryan.
- Tak - skinął Chaz - Courtney na to nie zasłużyła. Jest piękną dziewczyną z całym już zaplanowanym życiem, wybrała zatrzymanie was i dziecka i ostatnią rzeczą jakiej potrzebuje to słuchanie tego jakie bzdury mówią w mediach.
Skinąłem głową.
- Jedyną rzeczą jest to, że jeśli stracę karierę, nie wiem jak zaopiekować się Courtney i dzieckiem. Nawet nie skończyłem szkoły średniej! Szkoda, że nie pomyślałem o tym wcześniej, byłem na tyle głupi by sprawić, że jest w ciąży.
- Cóż, wiesz, że nieważne co jesteśmy tu dla Ciebie - powiedział Ryan.
- Tak, stary, jesteśmy za Tobą w stu procentach - dodał Chaz - Zawsze będziemy jak bracia. Byłeś tu dla nas, a teraz my będziemy dla Ciebie. Jeśli będziesz potrzebował pieniędzy albo czegokolwiek, pomożemy Ci.
- Dziękuje chłopaki - uśmiechnąłem się lekko.
Doceniałem to, że miałem ich wsparcie, ale wciąż zamartwiałem się o zapewnieniu Courtney i dziecku stabilizacji jakiej potrzebują.
Moje życie stało się takie skomplikowane tak szybko i nic nie mogłem zrobić.
Wiedziałem, że potrzebuję mojej rodziny, przyjaciół i Boga by pomogli mi przez to przejść.


~*~
Ahhh, głupi Scooter i biedny Justin :c

Jest już 11 :) Nie wiem kiedy będzie następny, ale będzie później, bo wyjeżdżam na 2 tygodnie i nie będę miała takiego dostępu do internetu i laptopa jaki mam teraz, ale mam nadzieję, że zrozumiecie.
+ przykro mi trochę, bo staram się jak mogę by dobrze tłumaczyć i informuję 12 osób na twitterze, a pod rozdziałem mam tylko 6 komentarzy na przykład..proszę was tylko o opinię..co sądzicie, dla was to chwilka, a mi to bardzo wiele daje. I dziękuje tym, którzy choć trochę to doceniają i komentują, naprawdę dziękuję :)

Jeśli chcesz być informowany/a o nowych rozdziałach na Twitterze, zapisz swój nick w komentarzu tutaj ---> KLIK




13 komentarzy:

  1. Jejku martwię się o Justina i o to, czy poradzi sobie z tym wszystkim, bo zapewnić życie sobie i swojej "małej rodzinie" dgxedtfvrs

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Justin :( ja mu naprawdę współczuję :/ oby wszystko się dobrze ułożyło......czekam na nn @mrsBieber1301 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Głupi Scooter. ;/ Dobrze, że Justin postawił się jemu w sprawie Courtney. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawe co bd z karierą Justina i co dalej?? Scooter głupio się zachował. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział jak zwykle genialny, jestem ciekawa co stanie się dalej asdfghajuhjaskl

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział genialny tylko szkoda że scooter zachował się jak debil świetnie tłumaczysz i dziękuje że w ogóle to robisz dopiero znalazłam to tłumaczenie i mówię że jest świetne czekam z niecierpliwością na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Scooter nie powinien tak mówić... Zachował się jak totalny idiota no i współczuję Justinowi. Wpadli w ciężką sytuację...:( Czekam na NN <3 I zapraszam do mnie:)http://a-b-w-y-bieberfanfiction.blogspot.com/ @EmilllyJones

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne :) a Scooter zachował się jak idiota, Justin dobrze zrobił broniąc Courtney

    OdpowiedzUsuń
  9. super tłumaczysz a rozdział boski :) czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny blog + czekam na nn !

    OdpowiedzUsuń
  11. Scooter to dupek

    OdpowiedzUsuń
  12. Nominowałam Cię do 'The Versatile Blogger' więcej na http://tlumaczenie-locked-up.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html?zx=d83ff1e172b5f73c

    OdpowiedzUsuń