środa, 10 lipca 2013

Rozdział 9

***Courtney***
Siedziałam w szpitalnym łóżku próbując zatrzymać wszystkie dźwięki dochodzące z maszyn, do których zostałam podłączona. Skupiłam się na czytaniu mojej książki 'Duma i Uprzedzenie' Jane Austen.
Jedna z pielęgniarek, Tina pożyczyła mi to, dlatego też to było bardzo dobre do czytania. Oderwałam myśli od zmartwień.
Mogłabym powiedzieć, że było coś czego pielęgniarki i lekarze nie chcieli mi powiedzieć.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę wejść - powiedziałam, odkładając książkę.
Drzwi się otworzyły ukazując Justina.
Patrzył zestresowany. Jego oczy były przekrwione, a jego włosy były potargane.
Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył.
- Jak się czujesz ? - zapytał szeptem.
- Dobrze, tak myślę.
Nie byłam pewna jak powinnam odpowiedzieć, nie mogłam poczuć nic, byłam zbyt odurzona.
- To dobrze - powiedział.
Przesunęłam się w łóżku i wskazałam by usiadł.
Spełnił to i usiadł.
- Tak bardzo się martwiłem - przyznał, całując mnie w czubek głowy.
Oparłam się o jego ramiona i położyłam głowę na jego piersi.
- Przepraszam - wyszeptałam, bawiąc się jego palcami - Nie powinnam była uciekać. Nie wiem co we mnie wstąpiło..przepraszam.
Łzy zapełniły moje oczy jak myślałam o tym co zrobiłam.
- Shh kochanie, jest dobrze. Byłaś po prostu zdenerwowana.
- Grant zabrał mnie na jakąś szaloną imprezę i wszystko co pamiętam to to, że chciałam by zabrał mnie do domu i kiedy nie chciał, postanowiłam, że po prostu wyjdę, a on poszedł za mną na schody. Po tym wszystko wszystko stało się czarne.
- Po tym musiał zrzucić Cię ze schodów - powiedział Justin, ale tak szybko jak to zrobił zdawał się żałować.
- Spadłam ze schodów ?! - zapytała, rozszerzając oczy.
Powoli skinął głową.
- Grant Cię zrzucił.
Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.
- Justin - szepnęłam - Co z dzieckiem ? Stracę je ? O Boże, proszę nie mów mi, że stracę dziecko !
Justin otarł mi łzy.
- Oni jeszcze nie wiedzą - powiedział, próbując odepchnąć własne łzy - Ale jestem pewien, że z dzieckiem wszystko dobrze.
- Co ze mnie za matka ? - zapytałam, chowając twarz w dłoniach - To wszystko moja wina !
- Nie, nie mów tak. Musimy myśleć pozytywnie.
- Pozytywnie ? Pozytywnie ? - zapytałam - Justin, próbowałam być pozytywna całe moje życie. To nie zmieniło faktu, że moi rodzice mnie nienawidzą.
- Kochanie, nie myślę, że oni Cię nienawidzą...
- Oh tak, nienawidzą. Pokazali mi to, gdy dorastałam. Byłam pomyłką, nie chcieli mieć dzieci. Chcieli tylko skupić się na własnych karierach, ale wtedy ja weszłam im w kadr. Więc zatrudnili nianie, lokai, kucharzy i pokojówki by się mną zajmowali.
- Cóż, więc byłaś bliżej tych zatrudnionych ludzi, niż rodziców ? zapytał Justin, zszokowany.
- Nie. Moi rodzice nigdy nie pozwalali im zostać na dłużej. Mówili, że pracownicy nie powinni dostać się do punktu, w którym myślą, że są częścią rodziny. Więc w zasadzie, dorastałam otoczona obcymi. Nigdy nie poznałam żadnego z moich opiekunów i do tego nie znałam dobrze własnych rodziców. Pojawiali się tylko wtedy kiedy chcieli się pokazać z powodów politycznych albo wtedy, gdy zrobiłam coś złego.
Pamiętam jak byłam w trzeciej klasie, wpadłam w kłopoty za parokrotne rozmowy w klasie, mój tata przyszedł do szkoły. Nie widziałam go dwa miesiące i byłam bardzo podekscytowana, ale on nawet nie powiedział mi cześć ani nic. On po prostu mnie bił, mówiąc, że powinnam przestać rozmawiać i wychodził. Nawet nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Tak naprawdę można policzyć na palcach jednej ręki ile razy powiedział, że mnie kocha.
Żaden z moich rodziców nie poświęcił mi uwagi, której potrzebowałam, ale myślę, że to miłości ojca potrzebowałam najbardziej - odpowiedziała, a moje łzy wróciły.
Justin przyciągnął mnie bliżej, mocno mnie ściskając.
- Wiem, że to było dla Ciebie trudne - powiedział ze złamanym wyrazem twarzy - Nie mogę sobie wyobrazić, jak przeżywałaś coś takiego, ale nie możesz zacząć myśleć, że wszyscy i wszystko będzie miało negatywny wynik.
Otarłam łzy.
- Może masz rację.
- Po prostu spójrz na mnie, nie jestem taki jak Twój tata, mogę Ci to obiecać.
Pocałowałam Justina w policzek.
- Cieszę się, że Cię mam - uśmiechnęłam się.
- A ja cieszę się, że mam Ciebie - wsunął niesforny kosmyk włosów za moje ucho.
- Naprawdę myślisz, że z dzieckiem wszystko będzie dobrze ? - zapytałam.
- Nie wiem, wszystko co możemy zrobić to się modlić - powiedział Justin.
- Modlić ? - zapytałam - Co jeśli Bóg jest zły, że złamaliśmy jego przykazanie ? Co jeśli to jest jego kara ?
- Nie sądzę, że Bóg jest szczęśliwy, że uprawialiśmy seks przed małżeństwem, ale nawet jeśli mamy stracić dziecko, to nie stracimy, bo on nie weźmie go od nas.
- Ale może do tego dopuścić ! - stwierdziłam.
- Prawda - Justin westchnął - Biblia mówi, że Bóg nie da nam nic więcej niż możemy znieść.
- Cóż, nie sądzę, że mogłabym znieść poronienie - jak mówiłam, łzy płynęły z niepowstrzymaną szybkością.
Wybuchłam płaczem.
Justin potarł delikatnie moje plecy. Nie próbował sprawić bym przestała płakać. Mogłabym przysiąc, że słyszałam jak też płakał.
Płacząc, zasnęłam.

***

***Justin***
Widząc Courtney w takim stanie, łamało mi serce.
Znajome poczucie winy przez jej ciąże, wróciło.
Czułem się bezradny widząc ją taką zmartwioną.
Nie mogłem nic zrobić, aby uspokoić jej umysł. Z trudem utrzymywałem swoje myśli razem.
Spojrzenie w dzieciństwo Courtney, które mi dała, sprawiło,że czuję się jeszcze gorzej.
To było najwięcej kiedy ona kiedykolwiek powiedziała mi o jej stosunkach z rodzicami.
Rzadko mówiła o nich i do niedawna przypuszczałem, że mieli całkiem normalne stosunki.
Nikt nie ma całkiem perfekcyjnej rodziny ani perfekcyjnych stosunków z rodzicami, ale nigdy bym nie pomyślał, że było aż tak źle.
W takim razie, to by wyjaśniało dlaczego wykopali ją z domu za zajście w ciąże i to dlaczego jej tata powiedział to co powiedział.
Mimo to, wciąż nie chciałem wierzyć, że oni jej nienawidzą. Głęboko, głęboko, głęboko w środku martwili się o Courtney i kochali też.
Jak ktokolwiek mógł nie kochać Courtney Sophia Sparks ? Jest najsłodszą osobą jaką znam.
To dlatego nie może stracić dziecka, po prostu nie może. Byłem zdolny jej uwierzyć kiedy mówiła, że nie zniosła by tego. Naprawdę ile jedna osoba może wytrzymać ?
Utrata dziecka złamałaby mi serce, ale dla Courtney to może być śmierć.
Obserwowałem ja jak leży i śpi na mojej klatce piersiowej. Wydawała się teraz być spokojna i cieszyło mnie to.
Wiedziałem, że w minucie, gdy jej oczy otworzą się nerwowo, znów zacznie się zamartwiać.
Wytarłem łzy, które wypełniły moje własne oczy.
Musiałem być silny ze względu na Courtney. Nie mogę pozwolić by zobaczyła jak tracę nadzieję, bo jeśli stracę, ona na pewno też.
Wiedziałem, że żywiła się moją energią jak przewodnikiem. Nieważne jak musiałem zostać pozytywny. Tak jak doktor powiedział, nie mogę stracić wiary.
Usłyszałem pukanie dochodzące od drzwi.
- Proszę wejść - powiedziałem wystarczająco głośno by gość mnie usłyszał, ale nie za głośno, tak by nie obudzić Courtney.
Drzwi się rozsunęły i stanęła w nich moja mama.
- Mamo ? - szepnąłem, rozszerzając oczy - Co ty tu robisz ?
- Jesteś moim synem kochanie. Musiałam przyjść i sprawdzić co się dzieje.
Pierwszy raz w moim życiu, nie mogłem odczytać wyrazu twarzy mojej własnej matki.
- Skąd wiedziałaś, że jestem w szpitalu ? - zapytałem - Nikomu nie mówiłem, z wyjątkiem rodziców Courtney. Nie miałem czasu.
- Jesteś we wszystkich wiadomościach. Zostałam otoczona przez paparazzi w drodze tutaj.
- Cholera - mruknąłem.
- Justin ! - skarciła mnie.
- Przepraszam - westchnąłem - Po prostu nie chciałem by media dowiedziały się o tym wszystkim, przynajmniej nie tak wcześnie.
- Nigdy nie chciałam, żebyś zaangażował się w to wszystko. Mówiłam Ci, że powinieneś iść chrześcijańską drogą albo przebywał w Kanadzie - pokręciła głową - Może to by się nigdy nie wydarzyło.
- Co to ma znaczyć ? - zapytałem.
- Nigdy nie chciałam żebyś popełnił taki sam błąd jak Twój ojciec i ja popełniliśmy. Myślałam, że wychowałam Cie lepiej - łzy wypełniły jej oczy - Chciałam byś miał okazję do robienia tego czego chcesz bez ugrzęźnięcia w rodzinie w tak młodym wieku.
- Cóż, może nie będę musiał się martwić o bycie ojcem, po tym wszystkim - przerwałem - Courtney może stracić dziecko.
Mama spojrzała na mnie, a łzy zaczęły spływać po jej twarzy.
- Co ? - szepnęła.
Skinąłem głową.
- Ja..ja nie wiedziałam - podeszła do mnie i mnie przytuliła.
Delikatnie położyła dłoń na Courtney, która wciąż leżała na mojej piersi.
- Czy ona wie ? - zapytała.
- Tak, płakała aż zasnęła  - przełknąłem z powrotem twardą gulę w gardle.
- Biedactwo - mama gruchała - Co się stało ?
- Jej głupi były chłopak, zrzucił ją ze schodów - powiedziałem, a moje zęby zaciskały się z każdym słowem.
Dopomóż mi, bo jeśli kiedykolwiek spotkam Granta Martina to będę walił w jego twarz gołymi rękami.
- Tak mi przykro - mama powiedziała.
- Taak, mi też. Mimo to, będzie dobrze - powiedziałem, a moje słowa brzmiały tak pewnie jak to czułem.
- Jestem z Ciebie dumna Justin - uśmiechnęła się delikatnie - Sposób w jaki jesteś silny i to, że zaopiekowałeś się Courtney. Mogę powiedzieć, że naprawdę kochasz ich oboje.
- Ona jest moim światem, mamo. Moją brakującą połową. Nie wiem co bym bez niej zrobił.
Moja mama skinęła głową.
- Również przepraszam za to jak zareagowałam, kiedy powiedzieliście, że jest w ciąży. Tak jak powiedziałam wcześniej, nie mogę nic zrobić z myśleniem o Twojej przyszłości ale jeśli Courtney Cię uszczęśliwi, ja też będę szczęśliwa.
- Dzięki mamo. Potrzebowałem to usłyszeć.
Pocałowałem ją w policzek.
Courtney się obudziła przez mój nagły ruch.
- Justin ? - zapytała sennie.
- Jestem tuż obok, kochanie - odpowiedziałem.
Przetarła oczy i rozejrzała się naokoło.
- Pani Mallette ? Jak się pani czuje - uśmiechnęłam się.
- Mów mi Pattie i wszystko dobrze - mama zachichotała - Przyszłam by sprawdzić co u Ciebie i przeprosić.
- Przeprosić ?
- Tak. Chciałam byś wiedziała, że nie chciałam Cię obrazić przez sposób w jaki zareagowałam na wiadomość o ciąży. Wiem, że jesteś perfekcyjną osobą dla mojego syna i że oboje będziecie wspaniałymi rodzicami.
Courtney się zarumieniła.
- Dziękuje.
- I nie martw się o nic, z Tobą i dzieckiem wszystko będzie dobrze.
- Dziękuje Pattie, dziękuje.
Patrzyłem jak dwie kobiety, które kocham wzajemnie się ściskały.
To zostawiło moje serce w odpoczynku, to że z moją mamą jest wciąż wszystko dobrze. Ostatnią rzeczą jakiej chciałem to rozczarowanie jej.
Usłyszałem pukanie do drzwi zanim wszedł przez nie Dr. Richards.
- Courtney, jak się czujesz ? - zapytał - Wyglądasz dużo lepiej.
- Czuję się lepiej. Szczególnie teraz kiedy Justin tu jest - uśmiechnęła się do mnie - I jego mama.
- Oh, niech pani wybaczy, nie widziałem pani tutaj - wyciągnął rękę do mojej mamy - Jestem Dr. Richards.
- Miło mi pana poznać, jestem Pattie - potrząsnęła jego ręką.
Uśmiechnął się.
- Dobrze Courtney, zrobimy parę badań i... - doktor przerwał kiedy jego aparat sygnalizacyjny zabipał.
Spojrzał na to w dół.
- Nie cierpię tego robić, ale muszę zadzwonić do izby pogotowia. Jeden z moich pacjentów wysokiego ryzyka gdzieś wyszedł. Nie macie nic przeciwko jeśli przyślę partnera by zrobił badania ? - zapytał.
Oczywiście, że mamy !
- Jasne, śmiało - Courtney się uśmiechnęła.
- Tak bardzo przepraszam - Dr. Richards powiedział i gwałtownie wyszedł.
- Spojrzałem na nią, a moje oczy mówiły ' czy ty oszalałaś ?'
- Nigdy się nie modliliśmy - powiedziała, spoglądając na mnie.
Skinąłem - Masz rację.
Złączyłem ręce z rękami mojej mamy i Courtney i wymówiliśmy krótką modlitwę. 
Natychmiast poczułem więcej spokoju, ale nadal chciałem usłyszeć od lekarza, że wszystko jest dobrze, wtedy będę mógł się całkiem zrelaksować.

***
Postanowiłam, że dodam dziś nowy rozdział, jako taką niespodziankę :)
Mam nadzieję, że się spodoba, proszę zostawiajcie komentarze, bardzo zależy mi na waszych opiniach.
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach na Twitterze, zapiszcie swój nick w komentarzu tutaj 
--> KLIK
Kocham Was @Danger_Loverr









8 komentarzy:

  1. Cieszę się, że Pattie wszystko wyjaśniła i rozumiem ją:) Dziękuję, że już dzisiaj dodałaś rozdział<3 Kocham Cię ;* Nie mogę doczekać się kolejnego<3
    P.S. Justin i Courtney są idealną parą :))
    @EmilllyJones

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział jak zwykle genialny x

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww.... Jak zawsze świetny rozdział <3
    Nie mogę się doczekać następnego! ;)
    Świetnie tłumaczysz!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny jak zawsze :) mam nadzieję,ze z dzieckiem i na badaniach wszystko będzie ok :) fajna niespodzianka z szybkim dodaniem rozdziału :) czekam na nn @mrsBieber1301 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Normalnie to kochaam <333 , świetny rozdział ;>
    http://tlumaczenie-the-flirting-game.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń