poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 6

***Justin***
Courtney i ja machaliśmy na pożegnanie kiedy moja macocha Erin i  mój tata wyjeżdżali z podjazdu.
Owinąłem ręce wokół niej.
- Miałeś rację - powiedziała opierając się o mnie - Twoi rodzice mnie nie nienawidzą.
Zaśmiałem się - Mówiłem, że nie będą.
- Byłam po prostu bardzo zdenerwowana i martwiłam się. Tak naprawdę nadal martwię się o Twoją mamę.
Westchnąłem - Cóż, nie rób tego. Wszystko będzie dobrze.
Moje słowa były bardziej pewne niż to co czułem. Nie sądziłem, że mama zareaguje tak jak to zrobiła. Chciałbym by jej reakcja była bardziej taka jak taty i Erin. Zamiast tego, wyglądała jakby była zła. Odepchnąłem od siebie te myśli kiedy zorientowałem się, że Courtney do mnie mówi.
- Co mówiłaś ? - zapytałem.
- Mamy całą resztę dnia dla siebie. Powinniśmy coś zrobić - powtórzyła, przeszły ją dreszcze kiedy owionął ją podmuch wiatru.
- Wejdźmy do środka - zaproponowałem - Wtedy coś wymyślimy.
Skinęła głową i ruszyła w kierunku drzwi.
Otworzyłem je dla niej i wszedłem za nią.
Courtney usiadła na kanapie, a ja usiadłem obok niej przyciągając ją na moje kolana.
- Teraz, co z tym całym dniem dla nas ? - zapytałem.
- Myślałam, że możemy wymyślić coś do zrobienia.
Pocałowałem ją w szyję.
- Mam pomysł na świetną zabawę - szepnąłem jej do ucha - Może sprawimy, że będą latały iskry ?
Courtney zachichotała.
- Justin, w pierwszej kolejności to przez to mamy kłopot - powiedziała, zmieniając głos na poważny.
- Co masz na myśli mówiąc 'kłopot' ? - zapytałem tak samo poważnym głosem.
- Daj spokój Justin, spójrzmy prawdzie w oczy. Mamy problem, nie mamy pojęcia o wychowywaniu dziecka - powiedziała ze łzami w oczach.
- Uspokój się, kochanie. Nie chciałem Cię zdenerwować - westchnąłem - Ale jestem pewien, że będziemy robić to dobrze. Musimy wierzyć, że jesteśmy na tyle silni,aby przez to przejść. Przynajmniej miej trochę wiary w nas.
Westchnęła - Nie mówmy o tym teraz.
- Okej - zgodziłem się - Co chcesz robić ?
Patrzyłem w jej świecące oczy.
- Myślałam, że może moglibyśmy zagrać w kręgle.
- Brzmi fajnie - przytaknąłem - Ale nie wiem czy podnoszenie ciężkiej kuli do kręgli będzie dobre dla dziecka.
Światełko w jej oczach wydawało się migotać trochę tak jakby miały się zaraz wypalić.
Szybko dodałem - Możemy zamiast tego zagrać w putt-putt golf.
Światło zamigotało znowu jaśniej kiedy się uśmiechnęła.
- Okej, daj mi się najpierw trochę odświeżyć.
Skinąłem głową - Nie spiesz się.
Patrzyłem jak wdzięcznie wchodziła po schodach. Obróciła się i uśmiechnęła do mnie zanim weszła do łazienki.
Dzwonek w telefonie Courtney 'Remember the Time' Michaela Jacksona zadzwonił, zaskakując mnie.
Odebrałem telefon po kilku dzwonkach nie zadając sobie trudu by sprawdzić kto dzwoni. Pomyślałem, że Courtney nie miałaby nic przeciwko.
- Halo ? - odpowiedziałem.
- To prawda, że to ty jesteś kretynem, który zabrał mi Courtney Sparks ? - zapytał nieznany męski głos.
- Kto mówi ? - zapytałem.
- Co moja tożsamość ma do tego byś odpowiedział na moje pytanie ? - tajemniczy facet wypalił.
- Jeśli pytasz czy Courtney to moja dziewczyna, to tak, ale nie ukradłem jej nikomu.
- Słuchaj, ona jest moja. Zrozumiałeś ? M-O-J-A, moja.
- Wiesz, umiem literować.
- Tak, mam nadzieję. Będzie dla Ciebie lepiej jak będziesz trzymał się od niej z daleka, bo inaczej..
- To groźba ?
- Nie, to obietnica - powiedział, jego głos był wredny i szorstki.
- Cóż, nie obchodzi mnie czy to obietnica, czy nie, ale jedna rzecz jest na pewno obietnicą, to to, że mnie nie wystraszysz i to, że nie mam absolutnie żadnego zamiaru trzymać się z daleka od Courtney - wypaliłem z powrotem - Och, przy okazji, nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- I nie mam zamiaru - zaśmiał się.
- Nieważne.
- Nie jestem odpowiednią osobą by mówić do mnie 'nieważne'. Jestem Grant Martin i nikt, dosłownie nikt nie jest przeciwko mnie.
Uśmiechnąłem się do sobie, kiedy uświadomiłem sobie, że skończył mówiąc mi swoje imię.
- Tak, to się zmieniło w chwili, gdy do mnie zadzwoniłeś.
- Trzymaj się od niej z daleka Bieber. To mam na myśli, albo Cię eff, rozumiesz ?
Odłożyłem słuchawkę, bez odpowiadania.
Miałem wystarczająco jego głupiej zabawy w kotka i myszkę.
Courtney była moją dziewczyną, była w ciąży z moim dzieckiem, nie jego. To wszystko co się dla mnie liczy. Jego groźby były bezwartościowe.
Delikatnie kładąc jej telefon na kanapie, poszedłem schodami by sprawdzić co u Courtney.
Zapukałem do drzwi łazienki.
- Ej, kochanie - powiedziałem - Jesteś już gotowa ?
- Prawie - zawołała - Daj mi 5,4,3,2...
Wyszła z łazienki wyglądając absolutnie przepięknie.
Pochyliłem się i szepnąłem jej do ucha.
- Wiesz, naprawdę chciałbym zabrać Cię na randkę. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem, ale myślę, że moja dziewczyna może być na mnie zła.
Oparła się na moim ramieniu.
- Zamknij się - zachichotała rumieniąc się.
- Tak jak zawsze mówię, wyglądasz słodko, gdy się rumienisz - uśmiechnąłem się całując ją w policzek.
Poprowadziłem Courtney na dół po schodach.
Potem wziąłem z kanapy swój telefon, klucze i portfel ze stołu, byliśmy gotowi do wyjścia.
Otworzyłem drzwi od strony pasażera do mojego Range Rovera, którego dał mi Usher dla Courtney.
Zauważyłem lekko rozczarowany wyraz jej twarzy.
- Coś nie tak ? - zapytałem.
- Tak trochę chciałam jechać Lamborghini - wyjaśniła.
- Cóż, nie sądzisz, że bezpieczniej dla Ciebie jest jechać tym ? Wiesz, w razie wypadku, dziecko będzie bardziej chronione.
Courtney wywróciła oczami.
- Okej - mruknęła, wsiadając do pojazdu.
Usiadłem na miejscu kierowcy i wyjechałem z podjazdu.
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że nie ma zapiętych pasów.
- Nie zamierzasz zapiąć pasów ? - zapytałem.
- Nie, putt-putt jest tylko w górę ulicy.
- Tak, ale nie myśl..
Courtney mi przerwała.
- Że jest bezpieczniej dla dziecka..wiem, wiem - westchnęła, naśladując mnie.
Zapięła pas na miejscu.
- Zadowolony ? - zapytała.
- Tak, zadowolony.
Courtney skrzyżowała ręce i odchyliła się do tyłu na fotelu.
Spojrzałem na nią.
Westchnąłem - Przykro mi jeśli czujesz, że jestem nadopiekuńczy. Chcę być po prostu pewny, że ty i dziecko jesteście bezpieczni.
- Justin - powiedziała poirytowana - Nie masz się o co martwić. Policja szuka Jasona, a ja jestem tuż obok Ciebie. Nikt i nic nie zagraża mojemu bezpieczeństwu.
- Po telefonie jaki dostałem dziś wieczorem, myślę odmiennie - wypaliłem.
Courtney posłała mi zdziwione spojrzenie .
- Znasz kogoś o imieniu Grant Martin ? - zapytałem.
Courtney wyglądała jakby zobaczyła ducha, a następnie szybko zmieniła wyraz twarzy.
- Tak, a co ? - zapytała próbując brzmieć obojętnie, ale jej głos był nieco drżący.
- Odebrałem dziś Twój telefon i to był on. Byłem tylko ciekaw kim on jest - powiedziałem prosto.
- Jest nikim - powiedziała szybko - Nie rozmawiaj z nim więcej, dobrze ?
- Musiał kimś być, w przeciwnym razie nie byłabyś teraz taka zdenerwowana - zauważyłem - Na dodatek, jeśli jest nikim, to dlaczego do Ciebie dzwonił ?
- Po pierwsze, nie jestem zdenerwowana i po drugie, kto dał Ci pozwolenie na odebranie mojego telefonu ?
- Po prostu myślałem..
- Po prostu myślałeś, huh ? Cóż, źle myślałeś. Jest dużo rzeczy jakich o mnie nie wiesz, Justin. Cała moja rodzina jest wmieszana w tą perfekcyjną fasadę i muszę przyznać, że udawanie doskonałej odcisnęło się na mnie trochę - westchnęła - Posłuchaj Justin, mówię Ci to dla Twojego dobra.
- Courtney, nie lubię jak ukrywasz coś przede mną. Jeśli masz jakieś kłopoty albo jesteś w niebezpieczeństwie musisz mi powiedzieć. Dużo się zmieni w ciągu tych kilku następnych miesięcy i musimy być pewni, że jesteśmy po tej samej stronie.
- Zgadzam się z Tobą, ale nie widzę niczego złego w posiadaniu niektórych rzeczy dla siebie. Też masz swoje sekrety.
- To nieprawda - stwierdziłem - Nie ukrywam przed Tobą sekretów, bo wiem, że jeśli bym tak robił to stworzyłoby problemy.
- Próbujesz mi powiedzieć, że moje sekrety stwarzają problem ? 
- Dokładnie to mówię.
- Kiedy moje sekrety sprawiły problem ? - zapytała.
Mogłem powiedzieć, że robiła się zła.
- Wiesz co ? Po prostu nie rozmawiajmy o tym teraz  - powiedziałem, skupiając się na drodze.
- Nie - powiedziała - Chcę wiedzieć, co miałeś na myśli mówiąc, że moje sekrety sprawiają problemy.
- Naprawdę chcesz wiedzieć ? - zapytałem, wjeżdżając na prawie pusty parking obok putt putt golfa.
- Tak, chcę.
- Jesteś dla mnie zagadką Courtney. Czasami czuję jak jesteśmy blisko jak dwoje ludzi może być, a wtedy ty robisz coś takiego jak zniknięcie bez ostrzeżenia, zostawiając mnie kompletnie zmieszanego. Wtedy doktor mówi mi, że jesteś w ciąży, a ja muszę zrozumieć, że musiałaś być wystraszona kiedy odeszłaś po raz pierwszy. Byłem pewien, że powiesz mi za drugim razem. Ale czy powiedziałaś ? - zapytałem - Nie. Zamiast tego wolałaś wykraść się w środku nocy bez słowa.
- To dla Twojego dobra ! - nalegała.
- Ciągle tak mówisz, ale nie jestem pewien czy w to wierzę. Dlaczego nie możesz po prostu do mnie przyjść i powiedzieć wszystkiego ?
- Bo..
- Bo co ? - dopytywałem się.
- Bo Justin, taka już jestem ! - wrzasnęła.
- Nie możemy wychowywać dziecka razem jeśli będziemy ukrywać coś przed sobą Courtney ! To nie ma sensu - wrzasnąłem - Oddalamy się od siebie !
- Cóż, może nie powinniśmy wychowywać dziecka wspólnie ! 
- Może nie powinniśmy ! 
- Dobrze ! 
- Dobrze ! 
Courtney zaczęła płakać.
- Kochanie, nie to miałem na myśli - powiedziałem próbując do niej dotrzeć.
Odsunęła się.
- Może ty nie miałeś tego na myśli, ale ja tak - powiedziała ciszej.
Wyskoczyła z samochodu i zaczęła uciekać.
- Courtney, wróć ! - krzyknąłem za nią.
 Wysiadłem z samochodu i pobiegłem za nią, gdy właśnie zaczęło padać.
- Courtney ! - wrzasnąłem.
Popatrzyła na mnie przed wejściem do taksówki.
Zacząłem biec za żółtym samochodem.
- Courtney !
Samochód zaczął na mnie trąbić, bo chciał wydostać się z ulicy, ale ja wciąż biegłem.
Nie zatrzymałem się dopóki samochód nie zniknął z pola widzenia.
Wróciłem do swojego samochodu mokry od deszczu.
Wsiadłem do niego i zacząłem płakać. Nie czułem się nawet na siłach by wrócić do domu. Czułem się tak jakby cały mój świat się zawalił, w ciągu zaledwie kilku sekund.
***
O BOŻE :( Drama na koniec :( 
Starałam się dodać wcześniej, ale nie miałam dostępu do komputera.
Proszę zostawcie opinię o rozdziale w komentarzu, to wiele dla mnie znaczy.
Dziękuje wam, że czytacie ! #muchlove
@Danger_Loverr








8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Omb!!!swietny rozdzial :) czekam na nn @mrsBieber1301 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny tak jak każdy . kc <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko, aż się popłakałam jak ona uciekła:( Mam nadzieję, że znowu będą razem:) Czekam z niecierpliwością na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, a tak na marginesie. Wysłałam kilu osobom link do twojego tłumaczenia. Mam nadzieję że nie masz nic przeciwko ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie i nawet bardzo dziękuje ! :) Miło mi :)

      Usuń