piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 15

***Justin***
- Kochanie, jesteś gotowa ? - zawołałem do łazienki kiedy siłowałem się z moim krawatem.
- Prawie - Courtney odpowiedziała.
Wystawiła głowę za drzwi pokazując, że tylko połowa włosów była zlokowana.
- A jak u Ciebie ?
Westchnąłem - Też prawie.
Usher zorganizował spotkanie u niego w domu i zaprosił najważniejszych ludzi z Island Def Jams więc mogliśmy porozmawiać o trasie i wcześniejszych plotkach, które powstają o mnie i Courtney.
Do tego momentu, bardzo dobrze ignorowaliśmy zewnętrzny świat i spędzaliśmy cały nasz czas próbując uporządkować nasze sprawy osobiste.
Mam nadzieję, że to sprawi, że kilka ich pytań zniknie, ale to mogło jedynie pogorszyć sprawy.
Teraz, nie tylko media ciekawiło co się ze mną dzieje, ale również moich fanów.
Fakt, że wieczność nie tweetałem postawił ich w pogotowiu. Nawet moi najbardziej lojalni i solidni fani mogli zaczynać być podejrzliwi.
W końcu mój krawat wyglądał dobrze, wszedłem do łazienki gdzie Courtney obserwowała swój brzuch w lustrze.
Owinąłem wokół niej ramiona, kładąc dłonie na jej brzuchu i całując ją w policzek.
- Czy to jest zauważalne ? - zapytała - Można powiedzieć, że jestem w ciąży ?
- Ja mogę powiedzieć - powiedziałem zgodnie z prawdą - Ale nie sądzę, że inni ludzie mogą, ostatecznie jesteś...
Przerwałem próbując przypomnieć sobie dokładnie, w którym miesiącu była.
- W trzecim miesiącu - skończyła za mnie.
- No tak - powiedziałem - Jesteśmy prawdopodobnie po prostu paranoidalni.
- Mam nadzieję, że masz rację - westchnęła.
Usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi.
- Otworzę - powiedziałem.
Biegłem w dół po schodach kiedy nasz gość dzwonił ponownie dzwonkiem.
- Idę - krzyknąłem.
Otworzyłem drzwi i ujrzałem Kennyego.
Poprosiliśmy go by towarzyszył nam i Ushera...tylko w przypadku gdyby media jakoś dowiedziały się o spotkaniu.
- Hey J.B - Kenny powiedział.
- Hey - powiedziałem - Wejdź do środka.
- Jak leci ? - zapytał.
Westchnąłem - Jakoś..jakoś leci. Będę szczęśliwy kiedy to wszystko się skończy.
- Co ? Spotkanie ? - Lenny zapytał.
Skinąłem głową.
- Spotkanie, trasa, ciąża Courtney. WSZYSTKO. Każda rzecz jest teraz zbyt stresująca.
Kenny położył dłoń na moim ramieniu.
- Trzymaj się, to wszystko się skończy i ty to wiesz.
Wdzięcznie się uśmiechnąłem.
- Więc, gdzie jest Courtney ? - Kenny zapytał.
- Ona jest...
- Ona jest tutaj - Courtney przerwała kiedy schodziła w dół po schodach wyglądając absoulutnie pięknie w małej, czarne sukience.
- Courtney, co u Ciebie ? - Kenny zapytał.
- Zmęczenie; to dziecko wysysa całą moją energię - zachichotała.
- Cóż, wyglądasz pięknie - stwierdził.
- Dzięki - uśmiechnęła się rumieniąc - A jak u Ciebie ?
- Aktualnie wszystko jest dobrze. Nareszcie Carissa zgodziła się za mnie wyjść - Kenny rozpromienił się.
- Och, naprawdę ? - Courtney zapytała z uśmiechem - Gratulacje !
- Dzięki, jestem podekscytowany - powiedział.
- Co sprawiło, że ostatecznie się zgodziła ? - zapytałem.
- Jej syn zdecydował, że mnie nie nienawidzi - Kenny zachichotał.
- Czy Trevor nie m tylko dwóch lat ? - Courtney się dopytywała.
- Tak, ale wciąż mnie nienawidził.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Więc, jesteście gotowi do wyjścia ? - Kenny zapytał.
Courtney i ja skinęliśmy głowami.
- Mamy czas by zatrzymać się w jakimś sklepie ? - Courtney zapytała.
- Tak - Kenny skinął - Wyjeżdżamy wcześniej o jakieś 40 minut.
- Okej, świetnie - powiedziała.
Ubraliśmy nasze kurtki i wzięliśmy swoje rzeczy zanim skierowaliśmy się do auta.
Courtney i ja usiedliśmy z tyłu, a Kenny na miejscu kierowcy.
- Chcesz bym jechał do Walgreen's* czy CVS* - zapytał.
- Bez różnicy - Courtney odpowiedziała.
Spojrzałem na nią.
- Wszystko dobrze ? - szepnąłem.
Skinęła.
- Potrzebuje czekolady.
Zachichotałem, ale Courtney nie wydawała się za bardzo rozbawiona. Tak naprawdę wyglądała na zestresowaną.
Pocałowałem ją w czoło.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham - uśmiechnęła się jakby potrzebowała usłyszeć, że jest kochana.


~*~

***Courtney***

Weszłam do Walgreen's i poszłam w stronę alejki ze słodyczami.
Wzięłam pięć opakowań czekolady Dove i poszłam by zapłacić.
Azjatycka dziewczyna z kręconymi włosami, która wyglądała na mój wiek, wydawała się całkowicie znudzona kiedy przeglądała jakieś magazyny.
- Przepraszam - powiedziałam, zauważając, że nawet mnie nie zauważyła, że podeszłam.
- Och, przepraszam  - powiedziała, spoglądając na mnie.
Patrzyła na mnie potem na magazyn, patrzyła tam, a później znów na mnie.
Jej usta utworzyły się w perfekcyjne 'O', a ja przygryzłam wargę niepewna co zrobić.
- Je-je-j-e-jesteś dziewczyną Jus-jus-tina Biebera ! - wykrzyknęła, a jej oczy się rozszerzyły kiedy patrząc na magazyn stanęła za mną.
Obróciłam się i spojrzałam na tabloid, który był pokryty zdjęciami Justina i mnie.
- Uh, tak - powiedziałam.
- Ja. Cię. Nienawidzę. - powiedziała, a jej twarz nagle zrobiła się krwawo czerwona.
Patrzyłam na nią oniemiała.
- Dziękuje Ci, Justin wszystko straci - zwęziła na mnie oczy - Ty i to głupie dziecko powinniście się wstydzić. Tak naprawdę, prawdopodobnie to nie Justina. Mogę się założyć, że go zahipnotyzowałaś albo coś, więc nie mógł zrobić testu na ojcostwo.
Zamrugałam kiedy otwierałam i zamykałam oczy w horrorze. Nie wiedziałam jak odpowiedzieć, zbiła mnie całkowicie z tropu.
- Spójrz, nie chcę żadnych kłopotów, chcę kupić te słodycze i wyjść - powiedziałam szeptem.
- Huh, mogę się założyć, że chcesz. Wszystko co powiedziałam jest prawdą, prawda ? - powiedziała - Prawdopodobnie nawet go nie kochasz, pewnie go omamiłaś więc możesz wziąć wszystkie jego pieniądze.
Czułam jak łzy palą brzegi moich powiek.
- Myślisz, że to łatwo być szesnastolatką w ciąży ? Myślisz, że chciałam tak skończyć--że chciałam ingerować w karierę Justina? Nie znasz mnie, nic o mnie nie wiesz i dlaczego wszyscy czują się upoważnieni do oceniania mnie, nie wiem, ale jedna rzecz jest pewna, kocham Justina i nigdy nie chciałam zrobić czegoś co mogłoby go skrzywdzić.
W tym momencie, łzy niekontrolowanie spływały w dół moich policzków.
Dziewczyna nic nie powiedziała--to była jej kolej na bycie oniemiałą.
Nie zaprzątałam się braniem czekolady, zamiast tego, wybiegłam ze sklepu płacząc.
Nie poszłam do samochodu gdzie Justin i Kenny siedzieli czekając na mnie, natomiast uciekłam w stronę parku, który był w innym kierunku.
Usiadłam na ławce i płakałam.
To wszystko to dla mnie za wiele..po prostu za wiele.
Dzisiejszy dzień był przyczynił się do zmierzenia się z moimi największymi lękami--fani Justina obrażają go, wytwórnia zwolni go z pracy.
Nie mogę tego wytrzymać !
Poczułam ciepło na moim ciele i otworzyłam oczy by zobaczyć Justina trzymającego mnie w ramionach.
Podniósł mój podbródek więc patrzyłam na niego, a on ocierał moje łzy.
Nic nie powiedział, po prostu mnie pocałował.
Pozwoliłam temu uczuciu ogrzać moje całe ciało.
- Justin - powiedziałam spoglądając na niego - Zerwij ze mną.
- Co ? - zapytał, ze zdziwieniem przyklejonym do twarzy.
- Słyszałeś mnie - westchnęłam - Zerwij ze mną.
- Czemu ? Co się stało ?
- Nic - skłamałam - Po prostu to zrób, proszę. Zrób to dla mnie.
Podjęłam decyzję, że mam rację. Szczerze, Justin i ja wiedzieliśmy, że spotkanie nie pójdzie dobrze. Jaka wytwórnia płytowa chce ojca nastolatka jako ich super gwiazdę ? Byłoby dla nas łatwiej gdybyśmy zerwali i dla Justina jeśli tylko pozwoli mi odejść.
- Nie ! - powiedział, kręcąc głową - Nie zerwę, odmawiam.
Łzy znów spływały po moich policzkach.
- Proszę - powiedziałam szeptem.
Justin spojrzał na mnie wyzywająco.
- Dobrze - powiedziałam drżącym głosem - Ja to zrobię.
- Dlaczego taka jesteś ? - zapytał, teraz łzy zgromadziły się w jego oczach - Co się właśnie stało ?
Przygryzłam wargę.
- To nieważne...
- Tak, to jest ! - spierał się.
Mogłam powiedzieć, że teraz robił się zły.
- Czy ktoś Ci coś powiedział ? - zapytał.
Nie odpowiedziałam.
- Co powiedzieli ?
Spojrzałam na ziemię.
- COURTNEY ! CO POWIEDZIELI ?! - krzyknął.
Odskoczyłam, zaskoczona.
Justin NIGDY na mnie nie krzyczał, absolutnie nigdy.
Trzymałam moją twarz w dłoniach, szlochając.
Justin wydał z siebie głośne westchnięcie.
- J-ja przepraszam - powiedział - Nie miałem zamiaru krzyczeć. Po prostu, proszę, kochanie, powiedz mi co Ci powiedzieli.
Spojrzałam na niego z łzami.
- Ta dziewczyna powiedziała, że dziecko i ja zrujnujemy Twoje życie. Że sprawimy, że wszystko stracisz - płakałam.
Justin zacisnął i rozluźnił szczękę kiedy skończyłam mówić.
- Myślę, że ona ma rację - przyznałam - Pracowałeś tak ciężko, nie chcę byś czuł, że musisz ze mną zostać...
- Wiem, że nie MUSZĘ z Tobą zostawać, Courtney ! Nie widzisz, że ja tego CHCĘ ? - Justin zapytał, jego głos pełen był teraz frustracji.
Justin przeklął po Francusku; nie mówię po Francusku, ale mogłam powiedzieć, że klął.
- Czy chcesz bym z Tobą zerwał ?- zapytał z niepokojem.
Pokręciłam głową.
- Nie kochanie, oczywiście, że nie - westchnęłam.
Zdałam sobie sprawę, że nie było łatwo to wszystko rozwiązać. Po prostu chcę by to wszystko się skończyło.
Justin ujął moją twarz w swoje dłonie.
- To nie będzie łatwe, ale przejdziemy przez to RAZEM - powiedział - Wiem, że to trudne, ale musisz ignorować co inni mówią.
To jest o nas, o nikim innym, tylko o nas.
Wpadłam Justinowi w ramiona i wrzasnęłam jak dziecko.
Wiedziałam, że ma rację, nie było możliwości by przejść przez to osobno, ale nadal nie rozumiem jak ta dziewczyna mogła być taka osądna i samolubna.
Jednak zauważyłam, że była kroplą w wodach Pacyfiku w porównaniu do tego z czym mamy się zmierzyć.
Rozpętamy piekło.


*rodzaj sklepu, coś jak Rossmann, lol

~*~
Oww. Nienawidzę dziewczyny ze sklepu, ugh.

Strasznie, bardzo mocno was przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, nie wiem, rozleniwiłam się, PRZEPRASZAM.
Proszę was o opinie, przybywa informowanych (20) przybywa wyświetleń (dziękuje, za ponad 20.000 wow!) ale komentarzy nie :(
Proszę Was!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Jeśli chcesz być informowana/y o nowych rozdziałach na Twitterze, zapisz swój nick w komentarzu tutaj ---> KLIK

ZAPRASZAM WAS RÓWNIEŻ NA TŁUMACZENIE O JASONIE MCCANNIE "TRAPPED" GDZIE JESTEM JEDNĄ Z TŁUMACZEK :) ---> KLIK





13 komentarzy:

  1. Jacy oni są słodcy *___*. A ta dziewczyna ze sklepu mocno przesadziła-,-. Ale oni się kochają<3 świetnie przetłumaczony rozdział. Dziękuje. @BlueBelieber6

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3 No ale serio sucz z tej azjatki to jest -,-

    OdpowiedzUsuń
  3. oni są strasznie słodcy *__* sdfghjhghjk4
    dziewczyna ze sklepu mnie wkurwiła, kim ona jest, żeby ją oceniać -.-
    czekam na kolejny rozdział :)
    @luvmyjdb

    OdpowiedzUsuń
  4. Serio, popieprzona ta laska ze sklepu ;\
    Justin i Courtney są mega słodcy *-*
    i czekam na następny ;* @DameDangerx

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny <3 ta laska ze sklepu niech się idzie leczyć.
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. booooże, jak ja się poryczałam na tym jak on mówił, że nie chce jej zostawiać. jsdhfkjsdhfdkjhfkdhfkdhfskh czekam z utęsknieniem na następny i zapraszam do siebie make-the-sun-shine-in-the-moon-light.y0.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :) Kocham to opowiadanie :)!! Dziekuje ze tlumaczysz :) Walgreen's czy CVS to nie jest cos w stylu TESCO,to jest apteka,cos bardziej w stylu Rossmana bo w stanach w aptekach masz praktycznie wszystko,slodycze,leki,szampony,kosmetyki,lody,a nawet mleko jest hah Rozni sie jednak od spozywczego brakiem pieczywa,miesa i ogólnie mrozonek i innych:)

    OdpowiedzUsuń
  8. jest super, czekamy na nastepny. xoxo/ secret admirer

    OdpowiedzUsuń
  9. azjatki to suki ...xx wspaniałe opowiadanie które bardzo dobrze tłumaczysz <3 jesteś najlepsze :>

    OdpowiedzUsuń